ROZDZIAŁ 8
ON:
Spojrzała na mój strój, którego nie było za wiele.
-Chyba przeszkadzam... to ja może przyjdę później -powiedziała cicho i odwróciła się, żeby odejść.
-Żartujesz? -zatrzymałem ją -Chodź! -zaprosiłem ją do środka. Skierowaliśmy się do salonu, usiadła na kanapie. Poprosiła o szklankę wody. Przyniosłem jej szybko i zająłem miejsce koło niej. Omiotłem ją wzrokiem. Była zapłakana, jej makijaż rozmazał się trochę, ale nie miało to znaczenia, nadal była śliczna. Jej włosy były w nieładzie, jakby wychodziła w pośpiechu. Założyłem jej kosmyk za ucho i wtedy zobaczyłem, że ma na policzku czerwony ślad. Dotknąłem go delikatnie opuszkami palców, ale odsunęła się i puściła włosy wolno, zasłaniając to miejsce. W jej oczach krył się strach.
-Co ci się stało? -zapytałem. Pokręciła głową.
-Nic, nic. Naprawdę. Niepotrzebnie tu przyszłam. Niepotrzebnie zawracam ci głowę. -była jak spłoszone zwierzę. Jakbym przyłapał ją na czymś, a ona była wystraszona, chciała uciec, ale nie wiedziała, w którą stronę może. Uniosłem jej podbródek, żeby musiała na mnie spojrzeć.
-Hej. Nie bój się. Jesteś tu bezpieczna. -powiedziałem łagodnie. Patrzyła w moje oczy, szukała tam potwierdzenia, chciała znaleźć prawdę. Chyba jej się udało, bo przytuliła się do mnie. Czułem jej ciepło na skórze mojej klatki. Objąłem ją silnymi ramionami. Chciałem ją teraz pocałować, zabrać na górę, znaleźć się w niej. Była w takim stanie, że nie opierałaby się, ale nie mogłem tego wykorzystać. Nie zaufałaby mi już nigdy więcej. Głaskałem ją po plecach, słyszałem jej ciężki oddech.
-Chodź, pościelę ci w którymś pokoju -zaproponowałem, ale wtedy oderwała się ode mnie.
-Nie, nie. Muszę wracać. -powiedziała. Dotknąłem jej policzka.
-On ci to zrobił? -zapytałem. Pokręciła przecząco głową, ale łzy w jej oczach mówiły coś innego.
-To był wypadek -przekonywała mnie -Muszę już iść. -dodała. Minęła mnie i poszła w kierunku wyjścia.
-Ney? -zatrzymała się na chwilę.
-Tak?
-Dziękuję ci -powiedziała i uśmiechnęła się słabo. Kiwnąłem głową.
-Później byłem zły, że w ogóle dałem jej wyjść. Ktoś ją zranił i nie byłem pewny, czy to faktycznie był Mat. Znałem go od dziecka, zawsze był dobry, łagodny. Bronił słabszych na podwórku, a dziewczyny nigdy by nie tknął. Może to faktycznie był wypadek? Nie chciałem go oceniać, nie znając całej prawdy. Jedyne co wiem, to, że Natalie trzeba chronić, a mi ufa. Jak dobrze to rozegram, to będzie moja. Poczułem coś dziwnego na myśl, że teraz wróciła do domu i pewnie położy się z nim. Będzie mógł jej dotykać, całować... Jest JEGO. JEGO, a nie moja. Denerwowało mnie to. Ale mam nadzieję, że jest przy nim szczęśliwa...
ONA:
Weszłam do domu. Światła były zgaszone. Znalazłam mój telefon, wychodziłam szybko, nie zdążyłam go zabrać. 30 nieodebranych od Matiego. Przymknęłam oczy. Niepotrzebnie poszłam do Neymara. Miałam iść do Thaissy, stała się moją przyjaciółką, ale nie chciałam spotkać tam Daniego. Wzięłam długi prysznic. To naprawdę był wypadek. Kłóciliśmy się, bardzo krzyczeliśmy... wiem, że Mat mnie kocha, nigdy nie chciał zrobić mi krzywdy. Ubrałam koszulę nocną i weszłam na palcach do sypialni. Mat spał po swojej stronie. Odchyliłam ostrożnie kołdrę i wsunęłam się pod nią. Mat jednak poczuł, że przyszłam, bo przysunął się do mnie.
-Kochanie, przepraszam, tak bardzo cię przepraszam. Nie chiałem -powiedział błagalnym głosem.
-W porządku -odpowiedziałam. Dobrze, że nie widział mojej miny. Nie chciałam prowokować kolejnych kłótni. Wiedziałam, że jest mu przykro. Wziął w dłonie moją twarz, żeby mógł łatwiej znaleźć moje usta. Pocałował mnie.
-Szukałem cię. To wyszło tak nagle, byłem zły... Wybacz mi -prosił.
-Już się nie gniewam -przekonywałam.
-To może seks na zgodę? -zaproponował. Nie miałam ochoty, nie chciałam, żeby mnie teraz dotykał. Nie byłam zła, ale trochę mnie przerażał i byłam bardzo zmęczona.
-Może nie dziś... -poprosiłam, ale on przesunął się tak, że znalazł się na mnie. Przycisnął mnie swoim ciałem i zaczął całować po szyi.
-No coś ty, przecież będzie nam dobrze -powiedział. Zaczął pieścić dłońmi moje piersi, ale nie sprawiało mi to przyjemności. Spróbowałam trochę go odsunąć.
-Mat, naprawdę nie czuję się najlepiej -tak bardzo chciałam móc po prostu zasnąć. Uniósł się trochę do góry, by patrzeć na moją twarz. Nie widzieliśmy się dobrze, w pokoju było ciemno, ale byłam przeknana, że patrzy wyzywająco.
-Przecież już się pogodziliśmy, a ty jesteś moją żoną. Chcesz, żebym poszedł na dziwki? -zapytał, głosem nie znoszącym sprzeciwu. Przełknęłam głośno ślinę.
-Nie chcę -szepnęłam. Zaśmiał się cicho.
-No właśnie. -powiedział i wrócił do przerwanej czynności. Leżałam w bezruchu, miałam nadzieję, że skończy jak najszybciej. Miał rację, byłam jego żoną i nie mogłam być samolubna, musiałam spełniać jego wymagania. Zdjął moje majtki. Bez zbędnych ceregieli, po prostu wszedł we mnie gwałtownie, aż zabolało. Zachłysnęłam się powietrzem i krzyknęłam. On wziął to za dobry znak i zaczął poruszać się we mnie szybko, głośno dyszał. W końcu skończył i opadł na materac. Kilka minut później już chrapał. Odwróciłam się na bok, tyłem do niego, a z moich oczu popłynęły łzy.
_______________________________________________________________________________________
Dodaję i uciekam na mecz. Visca el Barca! :D
KOMENTUJCIE! (PS. Mały szantaż - 10 komentarzy i będzie nowy wpis, muszę was chyba zmusić do większej aktywności :p )