I choćbym chciała, to ten post nie będzie należał do tych najmilszych, przyjemnych w czytaniu i do śmiechu. Bardziej jest on wylaniem tego co pozostało we mnie.. Co jeszcze zdołam odczuwać. Pustka. Samotność. Strach. A co najgorsze - ból, niesamowicie ogromny. Taki, którego nie da odstawić na bok gdzieś w głowie i powiedzieć - okej, nie teraz, daj mi chwilę. To coś czego nie da się przezwyciężyć uśmiechem, bo zwyczajnie zniknął. Jak ja - znikam.
Staję się tym czego bardzo w swoim życiu nie chciałam i się bałam. Łamię się, bo świat okazał się być okropnym miejscem. Tym przez co wielu już odebrał życie i radość z niego. Ja, żyję, ale tego drugiego już we mnie coraz mniej.. Właściwie to wcale.
Choćbyśmy chcieli coś naprawić w swoim życiu to w pojedynkę jest dwa razy ciężej - razem raźniej - jedno pcha drugiego w górę. Jednak kiedy przychodzi Ci walczyć samemu zwyczajnie polegasz, bo nie udźwigniesz tego, nie dasz rady. Chciałabym, ale nie mam tyle siły.
Mając drugą osobę do pomocy, jakoś idzie lepiej, ale problem pojawia się wtedy kiedy na polu bitwy zostajesz sam jak palec, bo ta druga osoba zdecydowała się patrzeć z boku jak upadasz - no nie pomaga. Ból przychodzi szybko, a jeśli zadaje Ci go najbliższa osoba, kurwa boli dwa razy mocniej. Z tego nie da się wyjść, próbowałam.. Chciałam już sama, ale no nie dam rady. Krzyczę w tłumie i nikt nie słyszy. Straszne, prawda? To moja autodestrukcja, moja banicja.. Coś czego nie chcę i panicznie się tego boję, ale to jest i nie wiem jak to się skończy. Dzisiaj nie widzę przyszłości. Niesprawiedliwość. Znikam, bo chyba na więcej mnie już nie stać. Już nie dam rady dźwigać tego ciężaru, wylewać łez i pytać - czemu.
Jeśli czyta to ktokolwiek - nie rań nikogo, kto dał Ci całe serce - siebie, bo już tego nie odzyskasz, a osoba zraniona nie zlepi swojego serca. Mówię Ci to ja - kobieta z ogromnym pokładem miłości, ale z kawałkami złamanego serca. Dziękuję, że to przeczytałeś.. Żyj i daj żyć.
"Waśnie to się robi, gdy się kogoś kocha: walczy się o niego i goni się go, kiedy się wie, że nas potrzebuje. Pomaga sie mu toczyć walkę z samym sobą i nigdy się go nie zostawia, nawet jeśli sam już spisał się na straty."