Stary szlafrok i w ogóle radosna parada i szalik i dziwnie krótkie włosy i wtedy mieszkałam w dziwnym miejscu. Takie śliczne płuca, chcę je przytulić. Duszę się. Dzień smakował jak sól fizjologiczna, miał barwę pościeli, czekałam tylko na sen, a jak się doczekałam, to już nie chcę. Tyle, że ja spać muszę. Parzenie bankowej kawy wymaga wypoczynku.
Ile bym nie czekała, jedno słowo i już. Przeboleć dwa tygodnie i już będzie najlepiej. Tak się cieszę, że się będę cieszyć.