Męczy mnie to wszystko. Drugi dzień, a ja mam ochotę rzucić to w cholerę. Strasznie mnie nosi. Co chwilę otwieram lodówkę. Wyciągam coś, patrzę i chowam. A tak naprawdę to z chęcią bym to zjadła.
Mam wielką ochotę iść do sklepu, kupić moją ukochaną czekoladę milkę, princesse kokosową i orzechową, draże i do tego jakieś ciastka. Przyjść do domu, zamknąć się w pokoju i zjeść. Nie, nie zjeść. Pochłonąć to w ciągu 5 minut. Tak bardzo mnie nosi. Już kilka razy się przebierałam do wyjścia, ale rezygnowałam.
Wszystko mnie wkurza. Wszystko i wszyscy. Raz jestem pełna siły, mam straszną motywację, a za chwilę chce mi się płakać. Niech ten okres już przyjdzie, bo zwariuje.
Jakby tego było mało, wczoraj nie mogłam zasnąć. A skoro nie mogłam to zaczęłam zbyt wiele myśleć o pewnych sprawach. Zastanawiałam się, dlaczego tak się stało? Co takiego zrobiłam źle, że takto się potoczyło?
Dziś 21. Dziś byłyby nasze 3 lata.
Nie wiem czy żałować tego, że Cię poznałam, czy nie. Gyby nie Ty, nie przeżyłabym tyle wspaniałych chwil. Ale również gdyby nie Ty, nie musiałabym się teraz znów odchudzać. Nie miałabym tych cholernych napadów. To przez Ciebie zaczęłam się objadać i wpadłam w ten ciąg. Przez Ciebie stałam się kompulsowiczką...
Bilans:
Śniadanie: bułka grahamka z polędwcą drobiową 183kcal
2 śniadanie: 3 wafle ryżowe z musli 120kcal
Obiad: rybka z piekarnika (124kcal), ziemniaki (90kcal), buraczki (70kcal) = 284kcal
Podwieczorek: jabłko (45kcal), 2 wafle ryżowy z musli posmarowane dżemem (130kcal) = 175kcal
Kolacja:2 chrupkie z pomidorem 90kcal
Suma: 852/1000
A jak Wam idzie? :)
Chudego! :*