Nieznajomy
-Ale odjazd!! -wrzeszczał zadowolony Marcin. Mój kochany braciszek zobaczy tylko morze i już tak się cieszy.
Od razu napisałam smska do Olki i babci, że dojechałam niestety cała i zdrowa. Jak dojechaliśmy była już 18. Mama oprowadziła nas po domu. No nawet spoko się wydawał.
-Chodź pokażę Ci Twój pokój. -wzięła mnie pod rękę, ale się wyrwałam. Szłam za nią. Za drzwiami ujrzałam średniej wielkości pomieszczeniem. Był taras z widokiem na morze, to mi się spodobało.
Wprawdzie nie było jeszcze mebli, ale już myślałam co gdzie ułożyć. Do pokoju wbiegł mały york.
-o kuurcze. -pisnęłam z zachwytu.
Miał na sobie różowy futerkowy kombinezon.
-Słodziak z Ciebie. -wzięłam go na ręce i poleciałam spytać się co to za pies.
-No to widzę, że już poleciała do właścicielki, skubana. -powiedziała mama. -wiem, że zawsze o takim a raczej takiej marzyłaś. Proszę wymyśl jakieś imię bo już sama nie wie na co ma reagować.
Nie mogłam uwierzyć. Powoli wszystko mi się zaczynało tu podobać.
-Musimy porozmawiać. -powiedziała nie czekając na moją odpowiedź czy mam w ogóle na to czas. -chodzi o to, że nie zamieszamy tylko my
-Czyli?
-Czyli jest jeszcze ktoś. Ten ktoś nazywa się Krzysiek. Możesz do niego mówić po imieniu. Jutro pomoże nam się urządzić w tym mieszkanku.
-Niee, to nie prawda. A tato?! Już zapomniałaś o nim? -miałam olbrzymią gulę w gardle która wciąż pulsowała i nawoływała do płaczu. -Przecież on nie żyje zaledwie dwa lata. Dwa!! -krzyknęłam tak głośno, że aż Marcin przyszedł.
-Dwa lata to dużo czasu. Przecież nie będę całe życie sama. Jestem młoda i mam prawo jeszcze do szczęścia.
-Z jakimś facetem!! Nie będę należeć do tej superextra rodzinki. Odpadam.
Ta wielka gula wybuchła niczym wulkan. Ze łzami wybiegłam z domu prosto na plaże. Było już ciemnawo więc nie musiałam się martwić, że mnie ktoś zobaczy. Biegłam tak przed siebie aż upadłam jak długa na piasek.
-Cholera!! Uważaj trochę!! -zawołał jakiś męski głos.
Wstałam i przedemną ukazała się cudowana twarz, w ogóle cały cudowny człowiek.
-Sory. -warknęłam i pobiegłam dalej.
Było mi głupio. Jak mogłam tak wpaść na takiego chłopaka? Pomyśli, że jakaś ślepa jestem albo niedorozwinięta umysłowo, że dopiero mnie wypuścili z psychiatryka i biegam jak ułomna.
Usiadłam na kamieniu i wciąż nie mogłam pojąć jak ona mogła znaleźć sobie innego faceta. Przecież rodzice nigdy się nie kłócili, wyglądali jakby nikogo poza sobą nie widzieli. A jednak.. Poczułam jakieś uderzenie w głowę. To cukierek. Odwróciłam się i zobaczyłam jak TEN chłopak rzuca we mnie cukierkami ABC, cholera jakby wiedział że je lubię.
-Co z Tobą? -usiadł koło mnie.
Przetarłam oczy z łez i przyjżałam mu się uwarzniej. Miał ciemno blond włosy ścięte na szczałkę, pod obcisłą bokserką było widać jego mięśnie. ``Ach, ideał`` pomyślałam.
-A co ma być? -cholera czego ja po prostu nie umiem być słodka jak inne dziewczyny i od tak zagadać przyzwoicie, a nie warczeć cały czas. Chyba sytuacja mnie do tego zmuszała.
-Chyba nie każda dziewczyna siedzi i wylewa swoje łzy tutaj. Opowiadaj. -uśmiechnął się.
Jak żadnemu innemu człowiekowi oprócz Olki wszystko mu opowiedziałam.
-O kurde. Ale masz przewalone.'
Zaśmiałam się.
-Super, że mnie wspierasz -zaczęłam się stawać śmielsza. -Chyba muszę iść do domu.
-Tylko nie zwal w salonie meblarskim mebli na Krzyśla -wybuchliśmy śmiechem razem.
-Dobry pomysł -uniosłam kcika do góry. -muszę iść na prawdę.
-Gdzie mieszkasz?
O kurcze, gdzie ja mieszkam? Popatrzyłam się do tyłu i zobaczyłam nasze mieszaknie. Jednak nie było aż tak daleko. Wskazałam na nie palcem
-Całkiem niedaleko. Odprowadzę Cię.
Uśmiechnęłam się. Czułam dziwne wiercenie w żołądku. Czy ja się zakochałam? Nie mogłam od niego oderwać wzroku. Doszliśmy pod bramę.
-Może spotkamy się jutro? -uśmiechnął się tak jak lubię, tak uwodzicielsko. -Daj mi swój numer.
Pokiwałam głową i podałam mu swój numer.
-A tak w ogóle to Kinga jestem -wyciągnęłam rękę.
-A ja Maciek
-Dzięki wielkie, że mnie wysłuchałeś i nie zwiałeś po tej niezbyt interesującej historii.
-Nie ma sprawy. Jutro też możesz mi się wygadać. Spoko jesteś.
O kurcze, czy ja się czerwienię? Dobrze że jest już ciemno, nie chcę wyjść na jakąś idiotkę, która się buraczy po jakimś tak komplemencie. Pocałował mnie w policzek i poszedł. Stałam i gapiłam tak się na niego aż skręcił. Wybiegłam z płaczem ale szczęśliwa wróciłam. Zadzwoniłam do Olki i wszytko jej opowiedziałam.
Inni zdjęcia: Modlitwa jozefwielkiDaisy tezawszezle:) dorcia2700... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Środa chasienkaWielki Czwartek patrusiagd