A teraz zanim cokolwiek przeczytasz włącz t love - nie, nie nie
Jestem w szklanej bańce, na wsi, otoczona murem lasu. Nie straszna mi policja, maseczki i mandaty. Przynajmniej na razie. Wychodzę na zewnątrz kiedy chcę i z kim chcę. Karmię zwierzęta, zbieram grzyby, oglądam z zachwytem zachody słońca. Jednak nie jest mi w pełni sielsko, choć tak powinno być. Jakoś mi nie tak, jakoś myśleć nie mogę przestać o ludziach w mieście, w grupach. Piekle się strasznie, gdy widzę starego dziadka, który jedzie czerwony przez las w maseczce, choć ludzi anii widu ani słychu. I myślę sobie, że coś jest nie tak, że skądś już to mi się kojarzy.
Wszędzie protesty, ludzie oburzeni, co tam obudzeni, wkurwieni, kobiety, bo chce zabrać się się im część praw. Napadają na kościóły, na prawicę, pomniki. Same oszalałe, bo zepchnięte gdzieś pomiędzy 5 dla zwierząt a kolejnymi zakazami covid.
Społeczeństwo jets złe, skacze sobie do gardła. Ktoś nas zrobię w tutkę, w konia. Ktoś nas oszukał, zmanipulował i nasłał na siebie. Coś wypracowanego przez lata przekreślił. Nakładają nam kagańce i każą gryźć się między sobą. Ludzie nie nienawidźcie się.
Zabrali nam wolność, jesień, i nasze życie, a wy obwiniacie siebie nawzajem.
Nie dajmy się im, nie dajmy się podzielić.
A ja w naród polski wierzę. Podobno zawsze byłam naiwna, widać to cecha wrodzona, zatem z wiekiem nie mądrzeje.