Przysięgam, że jeśli pojawią znowu problemy techniczne i znowu ten wpis się nie doda jak należy, to siarczystą kurwę usłyszą nawet w, nie wiem, Moskwie. Nie wchodziłam tu, bo strzeliłam typowego focha: nie dało się wejść na czyjeś wpisy, dodawanie komentarzy się zawieszało, nawet nie wiem, czy wszędzie kliknęłam "FAJNE". A idź pan w chuj.
Usiłowałam ostatnio dodać wpis na temat muzyki, więc zrobię to raz jeszcze. Potrzebuję piosenki, która wywoła u mnie konieczność katowania jej przez 24h/7. Pojawiła się kandydatka do tego tytułu, niestety, głos wokalistki jest dla mnie na dłuższą metę nie do zniesienia. W piosence pojawia się fragment śpiewany przez chłopaka. Niestety, chłopak ten nie ma porywającej twórczości, mimo, że głos ma super. Gdyby to on zaśpiewał w całości piosenkę "Ale Jazz" to byłby to dla mnie hit. Do samej Sanah nie mam absolutnie nic. Po prostu jej głos nie należy do moich ulubionych brzmień, bardzo mnie męczy, nudzi. Ale z całą pewnością jest świetna w pisaniu "radio songów". W niedodanym wpisie wspomniałam, że mam duży problem z nowościami. Nie umiem trafić w żadną "perełkę". Zawsze jest coś, co sprawia, że piosenki mogę słuchać:
- nie podoba mi się wokal (nie ukrywam, że wolę jak faceci śpiewają)
- nie podoba mi się muzyka
- nie podoba mi się tekst piosenki.
A czasem nie chodzi o żadną z rzeczy z powyższych. Czasem piosenka wpadnie w ucho wbrew wszelkiej logice. Ale to nigdy nie jest to uczucie "chcę słuchać tej piosenki CAŁY CZAS". Ogłaszam więc konkurs na piosenkę, która zmiażdży mój mózg. Męski wokal, tekst bez historii o tragedii rodzinnej czy innej miłości. Może jakaś stara piosenka, na którą spojrzę na nowo? Gatunek raczej dowolny, nie pogardzę nawet szlagierami. Byle mnie zniszczyło. A w nagrodę... Uśmiech moich sąsiadów, którzy z pewnością docenią mój nowy, ulubiony utwór.
Tak całkiem poważnie, to serio polećcie coś, bo czuję pustkę.
Jutro napiszę coś mądrzejszego.
Nocny Kochanek - De Pajrat Bej
https://www.youtube.com/watch?v=_rXcRgqOUEI