HAPPY B-DAY BRADFORD BAD BOY <3
Imagin z Zaynem cz.1 dla Rodzia :) xoxo
Szłam brzegiem morza , zapodając się kilka centymetrów w sypkim , nagrzanym przez promienie słoneczne piasku , który co rusz zastępował ubity i zaznaczony przez fale grunt . Lekki zefirek , który niósł ze sobą morski nieco słony zapach morza rozwiewał moje włosy , a bluzka przewieszona przez ramię także powiewała poruszana przez wiatr .W tej samej ręce trzymałam gruby tom książki , aprzez bark przewiesiłam sobie torbę . Wdychałam świeże , wilgotne powietrze szukając wzrokiem odpowiedniego miejsca do relaksu . Ujrzałam wydmę niedaleko wiklinowych budek z siedziskami . Rozłozyłam nań błękitny kocyk , po czym ułożywszy torbę jako prowizoryczne oparcie pod głowę , opadłam na piasek .Obok siebie położyłam swoją luźnawą bluzkę z rękawem 3/4 . Przez następnych kilkanaście minut wpatrywałam się jak urzeczona w przybliżające się fale , w których odbijały się zachodzące promienie słońca . Nad przepastną tonią wznosiły się i opadały ptaki . Mimo wieczoru chłód nie dawał o sobie znać , Co rusz mijali mnie przechodnie . Jednym słowem nadmorskie miejscowości w wakacje tętniły życiem . Z westchnieniem oderwałam sie od widoku i sięgnełam po książkę leżącą tuż przy moim lewym boku i otwarłam ją na rozdziale 21 , który teraz zamierzałam dokończyć . Szum morza , odległe dźwieki ptaków , meloncholijne odgłosy spowodowały , ze pomału zaczełam odpływać do krainy Morfeusza .
Usłyszałam sapanie tuż nad moim uchem . Wzdrygnełam się omal nie dotykając twarzą nosa czarnego psa , który wisiał nade mną z otwartym pyskiem i wywalonym na wierzch jęzorem . Przeturlałam się na bok , a zwierzak uczynił krok na przód , przy czym zaplątał się w moją bluzkę . Porwał ją w zęby i zaczął oddalac się z nią w kierunku niskiego klifu . Rzuciłam książkę zrywając się na równe nogi , po czym rzuciłam się biegem za uciekinierem . Ganiałam zwirzaka po całym nabrzeżu , rozpaczliwie go wołając .
- Okej , sam tego chciałeś - rzekłam złowieszczo i kiedy psiak przystanął , by zacząć rozrywać moją własność na strzępy , rzuciłam się na przód z zamiarem wyrwania mu bluzki , lecz ktoś bardzo boleśnie się ze mną zderzył . Upadłam na piasek tuż obok psa .
- Co jest...? - powiedziałam , rozcierając bolące udo i próbując podniesć się z sypkiego gruntu . Jestem pewna , że jutro rano po całej lewej stronie ciała przywitają mnie siniaki . Pies uciekł w kierunku wody , by po chwili wrócić z moją własnością całą pomoczoną , nadal niosąc ją w zębach . Westchnełam . "Żegnaj ,nowa bluzko " - pomyslałam markotliwie . Nim podniosłam się z piasku dostrzegłam dziwie majaczący cień tuż obok mnie . Jakiś przechodzień , podejrzewam chłopak , szarpał się z uciążliwym sierściuchem próbując wyrwać mu moje ubranie ,
- Puść to...Puszczaj ! Boris ! - krzyczał szatyn .
Wolnym krokiem , nadal rozcierając obolałą kończynę , podeszłam do szarpiącej się dwójki . Pies w końcu ustąpił , a chłopak odsapnął .
-Wiesz ..Może nie wygląda do końca tak , jak poprzednio...
-No co ty nie powiesz ? - parsknełam z irytacją , na co mój towarzysz lekko się uśmiechnął , w jego oczach widziałam jednak zmieszanie
- Odkupię Ci..-nie dałam mu jednak dokończyć .
- Daj spokój , nie będę rozpaczać z powodu jednej bluzki - posłałam mu ciepły usmiech .
- Ale to....- zamachał resztkami bluzki którą trzymał w ręce - to już nie przypomina rzeczy tylko...
Nie dokończył , gdyż nieposłuszny pies , żadny zabawy skoczył na niego z zamiarem pozbawienia go mojej zguby . Jednak jednym ze skutków ów tego skoku było to , że chłopak zachwiał się pod nogami i upadł na mnie , więc to ja oberwałam najbardziej . Czułam jak ostre odłamki kamieni wbijają i sie w skórę pleców jednak on nic sobie z tego nie robił . Leżeliśmy na środku plazy wpatrzeniu w swoje oczy . Szczerze mówiąc utonełam w jego czekoladowych , ogromnych tęczówkach i nie przeszkadzał mi już taki chłód . Otrząsnełam się .
- Czy mógłbyś...To znaczy..Było by miło gdybyś ...
VAS HAPPENINOWYCH SNÓW FISTASZKI :*