photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 1 PAŹDZIERNIKA 2011

Parisssssss

Albo to moja standardowa marudność i częsta przypadłość Polaków oczekiwania akurat tego, czego nie są w stanie dostać albo faktycznie moje pragnienia całkowicie rozmijają się z tym, co mnie otacza. Kwestia o tyle drastyczna, że gdybym jakiś rok temu dowiedziała się, że moje studenckie życie wystrzeli właśnie w ten sposób to pewnie bym się cieszyła. 

Niesamowite jak drugi człowiek potrafi rozrosnąć się w wielką kurtynę i przesłonić wszystko wokół. Nic nie bawi, nie cieszy, nie sprawia przyjemności. Z tym kontaktem mulitmedialnym funkcjonuje się już jak z tlenem - orientujesz się, że był dopiero kiedy nagle dopływ zostanie przerwany. Ale co to jest w obliczu pragnień dzielenia codzienności... 

 

Burdel w domu z rana. Jakaś straszna niechęć do angażowania się w jakiekolwiek czynności życiowe. Dziś mam wenę na naukę. Najchętniej zostałabym w łóżku i piłowała francuski. Ale nie ma co frajerzyć życiowo. W końcu może z tej sesji jakieś korzyści jednak będę miała... 

 

 

edit:

Jednak nie umiem walczyć z tą chorobliwą mieszankę lenistwa i lęku przed próbowaniem czegokolwiek. 

 

Czas chyba ruszyć z produktywnością. Choćby w śladowym stopniu. Postawić sobie cele i do nich dążyć, zająć głowę, dać sobie przyjemność z doprowadzenia spraw do końca. 

Czas najwyższy zacząć pisać coś konkretnego. Tylko nie teraz, bo frustracja się wybija na plan pierwszy, zawsze, a ja nie chcę być nastoletnią frustratką. Mogę być stęskniona, płaczliwa, marudna, ale nie sfrustrowana. 

 

Opornie mi idzie myślenie, kojarzenie wątków, w dodatku dzisiaj jak dętka - wczorajszy wjazd ekipy imprezowej nie tylko zepsuł moje drzwi od łazienki, ale niestety też orgazmiczne podejście do muzyki. 

 

 

 

edit 2:


Czuję się ostatnio sama. Nie samotna i nie samodzielna. Po prostu sama. 

We live as we dream - alone. Jak zwykle przekład na język polski zabrałby z tego sens, na którym mi zależy. 

 

No i okej, zdecydowałam się na ten francuski, ale mam wrażenie, że będę tęsknić za obecnością angielskiego w moim życiu. Zapomnieć nie zapomnę, za dużo niszczenia sobie mózgu serialami. Jeszcze niejedną osobę zmęczę wtrąceniami w rozmowie w tym języku. Ale miałam jakieś poczucie bezpieczeństwa, łączności z kulturą, której szybko nie poznam. 

 

Czuję, że nie zasługuję na to, żeby ktoś się o mnie tak troszczył, chciał roztaczać taką opiekę. 

To obustronne, ja wiem... Ale nadal moje poczucie własnej wartości wygląda jak sinusoida. Raz umieram z samouwielbienia, a za chwilę układam sobie w głowie listy ludzi, którym się dużo bardziej należy. 

Mimo to jestem wdzięczna. I takie drobne rzeczy jak złość na moje samotne pseudoeksperymenty z substancjami psychoaktywnymi potrafi nawet lepiej od nich ogrzać serce. 

Informacje o pasjonata


Inni zdjęcia: Uparty jak Osioł :) bluebird11Rekonesans terenu. ezekh114... thevengefulone... thevengefuloneMorze kostki. ezekh114... thevengefulone... thevengefulone... thevengefulone... thevengefuloneBiałe plamy. ezekh114