Najsmutniejsi ludzie to są ci, którzy pokazują jak bardzo cierpią, a i tak nikt ich nie zauważa. Robią wszystko, co tylko mogą żeby zwrócić na siebie czyjąś uwagę. Ty powiesz, że ich działania są absurdalne w porównaniu z przyjętą normą, ale każdy czyn jest przemyślany cal po calu. Ich ból siąga kresu kiedy zaczyna ich nic nie obchodzić. Dosłownie nic. Najbardziej radujące oko sytuacje są do pozbycia się ich z życia. To początki derpesji, a derpesja jest straszna. Nie wiem czy nie najstraszniejsza. Nie wiem też czy ktokolwiek wyobraża sobie ten ból, który siedzi w chorym na nią człoawieku. W tym stanie męczą ludzie i wyrzuty sumienia. Przed samą śmiercią boli ich najbardziej to, że ranią bliskich, a przecież mogło być inaczej. Mają pretensje, że nikt nie zauważył, ale też nie chcą pokazać co czują w sobie. To szczyt najstraszniejszej z chorób, czyli depresji. Smutek rozwija się w zwolnionym tompie. Jak nowotwór, który kiedy dojrzeje dopiero daje o sobie znać. Ingeligentne zagranie, bardzo wyrachowane i zarazem podłe. I kiedy przychodzi czas na podjącie jakiegoś leczenia człowiek chowa nowotwór psychiki. Nie wstydzi się go przed sobą, ale przed innymi tak. Wysyła jakieś znaki, ale ludzie są zbyt głupi na poprawne odczytanie ich. Ostatnie pożegnanie. Myśl, kto wspomni. Czy osoby, które nawyzały panią lekkich obyczajów? Czy może Ci, którzy tego słuchali po prostu, a nie reagowali? Ciekawe komu bardziej będzie żal. Tym co widzieli, a nie chciało im się zareagować? Czy tym, którzy nie widzieli, a mieli okaję zobaczyć? Kto przyjdzie pożegnać się ostatni raz? Wszystko zaczyna się od zwykłego smutku. Wszystko od zwykłego niezaineteresowania. Kończy się na niczym, bo śmierć w porównaniu do cierpienia jest niczym. Nawet ta najbardziej boląca śmierć jest niczym. Szary i smutny koniec. Więc zanim kogoś zranisz lub olejesz miej na uwadze, że depresja może zacznąć się od najkrótszego słowa wypowiedzianego wielokrotnie w nieodpowiednim momencie.
Dziękuję za 200 obserwatorów :)