1:30..
1:43...
1:51....
1:55.....
1:59......
2:00.......
2:00........
Czy ten czas się zatrzymał?
Wyraźnie zwolnił..
Jeszcze dwie godziny temu ledwo utrzymywałem oczy otwarte. Jeszcze godzinę temu niemal rozrywało mi szczękę kiedy ziewałem setny raz w ciągu minuty..
Czemu wtedy spać nie poszedłem? Gdybym to zrobił to zasnąłbym od razu, nawet zanim dojdę do łóżka.. Ciało tylko wtoczyłoby się pod kołdrę ale świadomość dawno byłaby w krainie snu.
Czy aby na pewno?
Przypominam sobie sytuacje kiedy słaniając się na nogach z niewyspania, wkraczałem w tym stanie do łóżka i nagle boom... Oczy szeroko otwarte i nawet małego zająknięcia żeby ziewnąć.
Nic, absolutnie żadnej chęci, nawet najmniejszej, żeby zaraz zamknąć oczy i odlecieć. Czekaj, błąd.. Chęci są jak największe, problem w tym że organizm mówi co innego.
Mózg wbija się w pełne obroty swojej pracy i podsyła nam setki obrazów które nagle uznał że musi przeanalizować, więc cała nasza uwaga skupia się teraz na nich a wspomnienie po mega zaspaniu odlatuje w niepamięć.
Uczeni z naszego wspaniałego świata, udowodnili nam już nie raz jakim to fascynującym narzędziem jest ludzki mózg.
Jednak do wysnucia tych kilku prostych wniosków wcale nie trzeba być uczonym.. Wystarczy zwrócić uwagę na prostą rzecz.
Co podsuwa Ci do analizy mózg kiedy nie możesz zasnąć?
Może nie powinienem wypowiadać się za innych (bo w żaden sposób nie wiem o czym myślicie w takiej chwili), ale dla mnie są to proste pytania egzystencjonalne. Coś czemu powinienem poświęcić, mniejszą bądź większą chwilę każdego dnia a jednak nie zawsze to robię.
Dla osób zakochanych będzie to prawdopodobnie myśl o drugiej osobie.
Dla osób z problemami, będą to stresowe kwestie z którymi aktualnie się mierzą..
Nie mniej, jest to nasza codzienność, rzeczy które wymagają analizy a jednak często jej nie dostają.
Nasz dzień złożony jest z masy zapychaczy, rzeczy które niczemu konkretnemu nie służą, na ogół nie są nawet jałową rozrywką.. Są niczym, pustką której nie wykorzystujemy.
Będę brał przykład z siebie, ale wiem że jest masa ludzi mających podobny problem.
Ostatnio zwróciłem uwagę na to że na dobrą sprawę minimum 2-3 godziny dziennie to są czynności które powtarzam w kółko bez sensu.. Najgorsze że są związane z komputerem, gorzej że z internetem a najgorzej że z facebookiem.
Ile razy do cholery można przelecieć te same posty na tablicy? I czemu robię to co 20-40 min a nie 1-2 razy dziennie? Właśnie wyciąłem sobie dobre ~1-2h z życia.
Ba! Raz złapałem się na tym że otworzyłem przeglądarkę i gapiłem z dobre 2 minuty na zakładki z myślą "Co by tu wybrać do sprawdzenia czy coś się nie zmieniło".
TO JEST TRAGICZNE.. Mam tego świadomość, to mega odmóżdżająca tragedia.
Podaję pierwszy przykład jaki przyszedł mi do głowy, wynika pewnie z tego że ostatnio mając więcej czasu, nie do końca wiem co z nim zrobić, ale co z ludźmi którzy robią tak codziennie od wielu lat?
Odwalmy się od facebooka, na dobrą sprawę każdą czynność można w ten sposób zepsuć dodając do niej powtarzalność w chorym nadmiarze i bez większego celu.
Powoli więc wracamy do celu..
Te czynności nie zmuszają nas do myślenia. To odtwórcze działanie, może miało jakiś rozwojowy cel za pierwszym czy drugim razem, aktualnie działa to na zasadzie zawieszenia mózgu.. "Nie mam co robić, odtworzę więc zeszłą czynność aż wynajdę jakąś nową".
Zmarnowanego czasu nie odzyskamy, ale tak samo nie uciekniemy przed pewnymi rzeczami.
Nadchodzi więc noc.. Ziewamy, oczy nam się zamykają, ledwo w stanie jesteśmy poskładać jakąkolwiek sensowna myśl. Wchodzimy więc do łóżka i... ? Boom.
Twoja podświadomość przypomina Ci że są kwestie które wymagają analizy.. Rzeczy które trzeba przemyśleć by móc albo podjąć jakąś decyzję, albo zwyczajnie zacząć iść w odpowiednim kierunku.
Twój mózg o tym wie, dlatego właśnie w tym momencie w którym Ty sam/sama usunąłeś wszystkie te durne, nic nie znaczące zapychacze ze świadomości, on może podsunąć rzeczy istotne. Na tyle istotne że wchodzi na pełne obroty i nie będzie z nich schodził póki nie padniesz trupem ze zmęczenia, albo nie znajdziesz sensownego rozwiązania.
Przypomina mi się jedna, aż potrójnie występująca sytuacja, co lepsze związana z tym blogiem.
Są tu trzy teksty które napisałem w samym środku nocy, przed których powstaniem byłem mega, podkreślę, MEGA, nieprzytomny. Kładąc się do łóżka, oczywiście całe zaspanie odpłynęło a zastąpiło je spięcie za spięciem w głowie.
Odpalałem wtedy kompa na nowo i wylewałem z siebie to co mi leżało na sercu/duszy/myślach. Spisywałem wszystko, jednocześnie szukając dla siebie jakiegoś rozwiązania.
Stawiałem kropkę, wyłączałem komputer i szedłem spać jak niemowlę.
Dla mnie wniosek z bezsenności zawsze był prosty.
Zwolnij, a nawet zatrzymaj się na chwilę.. Wyłącz ten pośpiech, idź na spacer, czy usiądź wygodnie, możesz nawet się położyć.
Ale daj czas sobie.. Nie uciekniesz przed tym w żaden sposób. Osobą którą musisz rozumieć najlepiej jesteś Ty sam, w końcu spędzasz ze sobą najwięcej czasu.
Zauważyłem ostatnio ciekawą rzecz.
Zawsze pisałem w okresach kiedy dużo czasu poświęcałem właśnie na takie proste codzienne analizy. Czy to gdzieś się przeszedłem skupiając myślami na tym na czym powinienem, czy to odciąłem się w domu czytając książkę i nie pamiętając nawet jednego słowa z ostatnich 3 stron. W żaden sposób nie uważam tego za czas zmarnowany. Do książki mogę wrócić a przynajmniej poukładałem w głowie to co poukładania wymagało.
Taka chwila dla siebie wpływa też na kreatywność. Oczyszczony z zapychaczy umysł może skupić się na istotniejszych rzeczach, ma czas na analizy, ma czas na kreatywność.
Ostatnio dobrze mi się sypia, czasem nawet coś napiszę.
A gdzie Ty zgubiłeś swoją chwilę dla siebie?
http://panmodem.blog.pl/