Byle do soboty.
Byle do 8 maja.
Byle do 1 czerwca.
Byle do 9 czerwca.
Byle do lipca.
Byle do sierpnia.
Byle do kolejnych wakacji..
Moje życie na "byle do.." zaczyna mnie dość mocno męczyć.
Nadal brak odwagi czy motywacji by wykonać jakiś stanowczy krok, więc albo jestem smutnym człowiekiem który powoli zaczyna przywykać do otaczającej go szarości i szarzeje sam, albo zwyczajnym tchórzem, nie zdolnym do podjęcia stanowczej akcji która pozwoli mu zaznać szczęście.
Praca "fajna" bo nic ode mnie nie wymagająca. DOSŁOWNIE.. Zero opcji rozwoju, więc przyszłości z tym wiązać nie należy.
Znajomi podtrzymują na duchu, ale nie jeden z nich sam zaczyna ociekać szarością i wewnętrzną rozterką co dalej i jak to zmienić. Są tacy którzy nawet już do tego przywykli i mówią że jest fajnie.. Smutne, tak akurat skończyć nie chcę.
Zaczynam pisać znów bloga..
Jakoś lepiej się czułem gdy to robiłem dawno temu, może i teraz dzięki temu nastrój poprawi się.
Dodatkowo zawsze to jakaś forma rozbudowy twórczości.
Dobre teksty powstawały tylko gdy pisałem cokolwiek w miarę regularnie.. Nawiązując nawet do czytanej 2-3 miesiące temu książki, "Kod talentu", wykonując jakąś czynność dostatecznie często i regularnie, jesteśmy w niej coraz lepsi. Może i moje 10 tysięcy godzin pisania na blogu, zrobi ze mnie na starość dobrego i znanego blogera ;] Marzenia dobra rzecz, ale czmu by nie spróbować.
Dodatkowo pisząc o planach, pomysłach, zawsze moge czuć dodatkową presję psychiczną do ich realizacji. Przecież xxx osób które znają te plany/pomysły, w mojej właśnej psychice, mnie z tego rozliczają.
Myślałem też nad przeprowadzką gdzie indziej i wystąpieniem incognito, ale to chyba nie ma większego sensu. Kto chce poczytać ten poczyta, kto nie chce ten oleje.
Dajcie mi już ciepło i słońce, chce przynajmniej się zrelaksować na rolkach i zabić codzienną rutynę.
Na dziś wystarczy, nie będę się przeciążał na pierwszy dzień, bo jeszcze moja kora mózgowa dostanie nadmiernych zakwasów.
"Byle do następnego".