Miło mi jestem człowiekiem na codzień bez uczuć. Czasami nawet tak odporny na człowieczeństwo ewenement potrzebuje trochę prawdziwej miłości, ale niestety ta szmata jak zwykle się puszcza. Nie da się nic zrobić. Skoro już mamy ten 1 listopada to w związku z tym świętem pomijając gówniany cmentarny pokaz mody wśród różnych grup wiekowych dojdę do wątku prawdziwej miłości. Widziałam dzisiaj masę ludzi. Jedni zbyt młodzi na to żeby znać tych, którzy odeszli, inni, którzy ich pamiętają, ale mają mieszane uczucia, i ci najwaźniejsi, którzy nadal ich kochają. Wszystkich świętych to nie tylko pokazanie nowego stroju jesiennego, ale uczczenie pamięci osoby zmarłej i w pewnym sensie rozmowa z nią. Na cmentarzu po za maskaradą widać ludzkie tragedie. Dzieci stojące nad grobami rodziców, żony płaczące nad grobami mężów, lub ojców psiedzących z załamanymi rękoma nad grobami swoich dzieci. To nie tylko wydawanie pieniędzy na co raz to nowszy styl światełka, kwiaty lub inne rzeczy przydatne w tym okresie, a pokazanie nawet w skromny sposób, że nadal ta osoba jest w sercu. Lepiej dać tej osobie kilka dobrych wspomnień i chwilę razem niż dążyć do majątku i pokazania swojej wyższości przez najglupszy sposób pieprzoną chciwość i materializm. Widziałam łzy kobiet, powagę mężczyzn i ciągły optymizm dzieci. Ci ludzie kilka stóp pod ziemią są czymś więce niż stertą prochu, a kimś kto jest nadal priorytetem w czyimś życiu. Są kimś na kim inni mogą się wzorować. Zanim trafili do drewnianej skrzynki mięli swoje historie, ambicje, uczucia i priorytety. Czas zacząć żyć tak żeby nawet będąc w drewnianej skrzynce bliscy kochali nas mimo wszytko :)