Uśmiecham się, nucąc słowa ulubionej piosenki. Wolnym krokiem omijam kałuże, topniejący śnieg, widzę jak słońce odważnie przedziera się przez gołe gałęzie drzew. Wątłe korony rankiem przyodziane w jaśniejące korale, popołudniami tańczące z ciepłymi promieniami kołyszą się wśród szarych bloków. Siedząc w pociągu żywe myśli wspinają się po niknących horyzontach. Odwiedzam bibliotekę w poszukiwaniu literatury, z kategorii mniej politechnicznej. Mam czas, nareszcie mam czas.