Tak więc jest druga część moi drodzy :)
________________________________________
Podłączyłam słuchawki do dotykowej komórki i zatopiłam umysł w piosence. Wlokłam się jeszcze chwilę i dostrzegłam przed sobą ogromny wieżowiec. Musiałam szybko się uwinąć, ponieważ miałam zamiar wrócić do domu, aby przebrać się w galowy strój. Nie chciałam od razu go zakładać, bo znając moje możliwości zaraz widniałaby na nim jakaś plama... Weszłam do środka budynku za pomocą ruchomych drzwi i pomaszerowałam w stronę windy. Był w niej jakiś zakapturzony mężczyzna z ciemnymi okularami na oczach. Miał zamiar wjechać nią na wyższe piętro, chociaż doskonale widział, że biegnę w jej stronę.
-Hej! Proszę zaczekać!- wepchnęłam się do nieszczęsnej windy w ostatnim momencie.
-Które piętro?- zapytał chłopak nieco zachrypniętym głosem. Zza kaptura odstawały nieco jego kasztanowe loczki. Znałam ten głos...
-Siódme. Dzięki, że chciałeś poczekać zanim wsiądę.- parsknęłam z sarkazmem. Ruszyliśmy w górę, a ja zastanawiałam się czy to czasem nie Harry Styles ze sławnego zespołu One Direction. Trudno ich nie kojarzyć, cały czas trąbią o nich w telewizji, radiu i internecie. Tak czy inaczej mało mnie to teraz obchodziło. Chciałam dostać się do brata i pędzić na zakończenie roku. Chłopak stał w kącie odwrócony w stronę ściany, a ja po drugiej stronie naprzeciwko ogromnego lustra. Niecierpliwie czekałam kiedy znajdziemy się na dwunastym piętrze. Brakowało jeszcze czterech, gdy nagle winda gwałtownie się zatrzymała. Usłyszałam pisk, a dźwig z ogromną szybkością zaczął spadać w dół. Serce waliło mi jak młot i wydawało się, że zaraz wyskoczy z piersi. Sparaliżowana czekałam, aż rozbijemy się na samym dole. Wtedy poczułam jak nogi uginają się pode mną, a wszystko włącznie z przeklętym ''urządzeniem'' staje w miejscu. To wszystko działo się tak szybko... Z wielkim hukiem uderzyłam w zwierciadło, a przed oczami ujrzałam czarne mroczki.
-Już dobrze, nie zamykaj oczu!- cały czas ktoś powtarzał to zdanie. Ciepła ciecz spływała po mojej skroni, pieczenie było nie do zniesienia.
-Moja głowa.-jęknęłam cicho i chciałam skierować dłoń w miejsce ogromnego bólu, ale uniemożliwiło mi to silne ramię ściskające moją talię. Otworzyłam szeroko powieki i próbowałam pojąć co się dzieje. Ujrzałam Harrego pochylającego się nad moją postacią. Leżałam na jego kolanach, a on mocno mnie obejmował. Chodź dalej był w kapturze byłam pewna, że jest to członek zespołu o którym wcześniej myślałam.
-Żyjesz?- zapytał, gdy zauważył moje spojrzenie skierowane ku jemu.
-Powiedzmy...- szepnęłam i zaczęłam wyswobadzać się z jego uścisku. Wokół mnie było pełno porozbijanego szkła, więc musiałam uważać, aby nie pokaleczyć się jeszcze bardziej. Doczołgałam się do drugiej strony windy, gdzie było najmniej ostrych przedmiotów. Oparłam się o ścianę i podwinęłam nogi pod brodę. Mój chwilowy ''współlokator'' przybliżył się do mnie i przyjął taką samą pozę jak ja.
-Winda się zepsuła. Utknęliśmy tu. Słabo ci? Nie jestem lekarzem, ale rana chyba nie jest zbyt głęboka. Miejmy nadzieję, że nie masz wstrząśnienia mózgu.- zasypał mnie słowotokiem. Spojrzałam na niego lekko unosząc brew, jednak po chwili pożałowałam tego co zrobiłam. Zasyczałam z bólu i już bez przeszkód dotknęłam miejsca w które się zraniłam. Sięgnęłam do torebki z której wyciągnęłam chusteczki higieniczne i jedną z nich zaczęłam delikatnie wycierać krew z policzka.
-Do wesela się zagoi.- mruknęłam pod nosem. Obdarzyłam wzrokiem przystojną postać w loczkach, która nie miała już okrycia głowy, ani okularów.
-Tylko nie piszcz... Twój stan na to zbytnio nie pozwala, a ja mam ogromnego kaca.- oznajmił, gdy zauważył, że od dłuższego czasu się mu przyglądam. Speszona spuściłam wzrok i położyłam się na podłodze podkładając swoją rękę pod głowę.
-Nie zamierzałam piszczeć. Schlebiasz sobie.- odwróciłam się do niego plecami i głęboko westchnęłam, ponieważ robiło mi się coraz słabiej.
________
Mam nadzieję, że tak strasznie tego nie zawaliłam... /Patrycja