Własnymi łzami
Zdradzasz mnie z oddechem.
Doprawiasz płodne serce w nadziei,
że ocknie się we mnie pamięć.
Nie jestem wybrzeżem,
na którym osiadły martwe myśli -
stanowię zapomnianą wyspę,
gdzie można modlić się
własnymi łzami.
Przyszłość zawsze powraca
po omacku - stanowisz wyjątek,
dla jakiego warto pogubić się
w obliczeniach.
Czasem warto oddzielić
diamenty od popiołu, ból od człowieka,
krzyk od uległości.
Ścierają się we mnie
dwa półświaty, tak przytulne,
tak serdeczne, że ginę
gdzieś na krawędzi światłocienia.
Ściskam w sercu
ostatnią łzę tego świata.
Na wargach piętrzą się pocałunki -
odejdę, zanim odnajdzie mnie nieznane.
Być może pewnego ranka
zapuka przyszłość i przyniesie
same nieskończone słowa?
Rozumiem Twoją potęgę.
Mój świt jest tym, czego nie warto
zaczynać od początku.
Zdeptana przez czas,
upokorzona jasnością - zaistnieję,
żeby Twoja epoka stała się
wstępem do mojej autobiografii.
Tylko obserwowani przez użytkownika ostatniepowitanie
mogą komentować na tym fotoblogu.