Tak wyglądały zaproszenia na chrzciny Antosia, które miały odbyć się jutro. A no. Miały, ale wszystko odwołaliśmy bo w nocy z poniedziałku na wtorek wylądowaliśmy w szpitalu. Przyplątał się jakiś okropny wirus i tak nam napędził stracha, że przybyło nam na pewno kilka siwych włosów. Na domiar złego ja w środę dostałam czterdziesto stopniowej gorączki i zamiast być w szpitalu z Małym leczyłam anginę w domu. Dobrze, że Mąż mógł z nim zostać.
Całe szczęście jesteśmy już w domu od dzisiaj i mam nadzieję, że limit pobytów w szpitalu wyczerpaliśmy na wiele długich lat. Okropnie było patrzeć jak nasz Malutki się męczy i jak go boli :-|