Ostatni raz spojrzałam w Jego piękne, zielone oczy. Uśmiechnęłam się czule, po czym o kulach próbowałam dojść do pokoju. Słyszałam za sobą cichy chichot. Kątem oka dostrzegłam, że Nikodem kręci głową i idzie w moją stronę. Kazał mi odłożyć na bok kule, co od razu zrobiłam. Niko wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju, po czym bez słowa wyszedł. Poczułam się trochę zdezorientowana, ale jak się po chwili okazało, przyniósł mi kule.
- Niedługo jestem. - Mruknął seksownym głosem w moje ucho i delikatnie je przygryzł.
Zniknął za dzwiami.
Wzięłam na kolana laptopa, który leżał na biurku i wygodnie ułożyłam się na łóżku. Pewnie co niektórzy będą zaskoczeni, ale nie posiadam ani facebooka, ani innych komunikatorów. Z prostej przyczyny - nie mam znajomych. W szkole mają mnie za wychudzoną dziwaczkę, chociaż nieco mądrzejsi podejrzewali, że biorę. Kiedyś w szkolnej toalecie podsłyszałam znajome z klasy, które mnie obgadywały i nadały mi pseudonim "ćpunka". Nie przejęłam się tym ani trochę, w końcu to ja znam własną wartość i swoją historię, nie one.
Puściłam moją ulubioną muzykę i szukałam inspirujących zdjęć. Następnie jakieś wydarzenia, wiadomości. Lubię wiedzieć, co się dzieje na świecie, który i tak mam w nosie. Ziewnęłam lekko znudzona, bo moja smutna muzyka ma takie działanie. Przymknęłam oczy, aby trochę odpocząć.
* * *
- Ej, nie śpij. - Zaśmiał się Nikodem, składając mi pocałunki na brzuchu. Od ranu wstałam, jak poparzona. Miałam na całym ciele gilgotki.
- Przestań. - Wybałuszyłam oczy.
Chłopak jeszcze chwilę się ze mnie podśmiewał, a potem wytarł ręcznikiem swoje czarne włosy. Był w szarych bokserkach, więc założył na siebie jeszcze bluzkę. Już po chwili wskoczył w łóżko, owinął szczelnie siebie i mnie kocem. Mocno się do siebie wtuliliśmy. Głaskałam Nikodema po ciele i wdychałam Jego zapach. Było mi wspaniale, bo przeżywam to pierwszy raz. Pewnie gdzieś głęboko, w środku serca tego potrzebowałam. Gdyby nie Nikodem, moje życie z dnia na dzień, coraz bardziej by się rujnowało. Dnie są przecudowne, ale noce? Nocami jest najgorzej. Nawet jeśli przez większąść czasu jest dobrze, to wieczorem zawsze mam wrażenie, że coś jest nie tak...
Leżeliśmy tak w ciszy, kiedy chłopaka mama zawołała go z dołu, aby pomógł nałożyć obiad. Rzucił tylko głośne "idę!". Zaczął się ubierać, a ja napalałam się na Jego niebywale kształtny tyłek.
- Grrr. - Mruknęłam zmysłowo, co go rozproczyło. Odwrócił się w moją stronę, a na naszych twarzach zagościł uśmiech. Podszedł do mnie i wziął na ręce, po czym namiętnie i z miłością całował.
Po chwili czułości zeszliśmy na dół, gdzie wszyscy już siedzieli i na nas czekali. oi rodzice pomogli pani Basi, więc mogliśmy od razu zjeść. Moi rodzice byli w nieco wzburzonych nastrojach. Jedliśmy w ciszy przepyszny obiad, kiedy tato zaczął:
- Iza, jutro wyjeżdżamy. - Powiedział stanowczo i czekał na moją reakcję, jednocześnie wkładając ziemniaczka do ust.
- Wolałabym tutaj zostać.. - Powiedziałam cichutko, chociaż dobrze wiedziałam, że rodzice nienawidzą sprzeciwu.
- Nie interesuje nas Twoje zdanie. Jesteśmy tu i tak wystarczająco długo, a za nas nikt pracować nie będzie. - Skarcił mnie wzrokiem Adam. Nie lubiłam go, był zimnym draniem. Popatrzyłam na Elizę, jak na ostatni ratunek. Ona również bała się sprzeciwić.
- Dziękuję. - Warknęłam w stronę Adama, rzucając sztućcami o talerz.
Zabrałam się za kule, aby wyjść z tego pomieszczenia, od tego zimnego człowieka, ale na darmo.
- Masz wszystko zjeść, a później możesz iść na górę i się spakować. - Ryknął niewzruszony.
Wolałabym wobec niego posłuszna, w końcu i tak wiele jemu zawdzięczam.. Zjadłam do końca, grzecznie podziękowałam i o kulach, powoli zaczęłam iść. Nikodem pojawił się obok mnie, aby mi pomóc.
- Zostaw. - Warknęłam i lekko go od siebie odepchnęłam.
Kilka minut zajęło mi wejście na górę, ale dałam radę. W końcu nie z takimi sytuacjami miałam do czynienia. Padłam zmęczona na łóżko i dałam swobodnie płynąć gorzkim łzom.
Tutaj jest inaczej, lepiej. Zakochałam się, próbuję nie brać narkotyków. Ale nie, przez tego dupca znów będę musiała wrócić do tej okropnej, szarek codzienności. Najgorsze jest to, że tak nie ma go, nie ma Nikodema!
Umrę z tęsknoty.
KLIKAĆ I KOMENTOWAĆ..
JUSTYNA