Three Lives

Three Lives

CZ.3

Przełom nastąpił 21 kwietnia 2013 roku. Jadąc samochodem wracałem z pracy, warto dodać, że dzień w NY bez korków, to dzień stracony.

-Halo- odebrałem lekko zdenerwowany telefon, dlatego, że wszystko tak wolno się ruszało.

-Siema stary!- usłyszałem po drugiej stronie, zadowolony głos mojego kumpla Sama.

-No co tam?- spytałem, podjeżdżając bliżej świateł. Ale i tak prze de mną było jeszcze pięć samochodów.

-U mnie, godzina 21, domówka, dużo alkoholu, świetne żarcie i najlepszy towar do przeruchania- oznajmił.

-A do pracy to się kurwa nie przychodzi?! Źle się czujemy?- zakpiłem.

-Oj tam, nie pierdol- zaśmiał się- Sara będzie i bardzo się ucieszyła, że Ty również przyjdziesz-odparł dwuznacznie. Mógłbym się założyć o milion, że miał ten swój głupi uśmieszek na ryju!

-Kupie coś i wbiję tak koło 22- odparłem i się rozłączyłem.

***

Wieczorem odpicowany, wypachniony, ubrany w najlepsze ciuchy, ruszyłem na imprezkę. Byłem mocno spóźniony, a chłopacy wydzwaniali co pięć minut, aż przestałem odbierać od nich. Wkurzony wpadłem do sklepu, szybko wbiłem na dział z alkoholem zgarniając najlepsze wino i wódkę, poleciałem do kasy, gdzie dokupiłem jeszcze kilka Dureksów, tej nocy mogą się okazać bardzo przydatne, zwłaszcza, że będzie Sara. Jak burza wyszedłem na dwór, odrzucając kolejne połączenie od Stefana, jednak nie zaważyłem jakiejś osoby przed sobą, na którą wpadłem z impetem.  

-Oszalałeś!- usłyszałem krzyk.

Podniosłem głowę i napotkałem najpiękniejsze oczy świata w kolorze zieleni -wtedy jeszcze tak nie myślałem- które ciskały gniewem i pewnie gdyby się dało już dawno padł bym trupem. Nim się odezwałem, objechałem właścicielkę groźnego spojrzenie od góry do dołu. Dziewczyna nie w moim typie, ale bardzo naturalna i ładna. Szatynka o prostych włosach za ramiona, coś koło 167 cm wzrostu, zgrabna, która miała czym oddychać i dżinsy również miały co trzymać. Anielska twarz , bez grama jakiegokolwiek makijażu. Uśmiechnąłem się seksownie, licząc, że to ją udobrucha.

-I czego się szczerzysz?!- warknęła. No dobra wtedy się przeliczyłem- Przez ciebie mam zniszczoną bluzkę.

Przeniosłem wzrok na jej górną część ubioru i faktycznie, cała bluzka była mokra od soku pomarańczowego, raczej nie nadawała się już do niczego.

-Sorry- uniosłem ręce w geście pojednania.

-Sorry? Tylko tyle- spojrzała na mnie takim wzrokiem, że aż zrobiło mi się głupio.

-No dobra, tu masz kasę, kup sobie nową, jakąś ładniejszą bluzkę czy tam sukienkę- palnąłem wyciągając z portfela dwa banknoty po 50 dolarów.

-W dupę wsadź sobie te pieniądze!- warknęła.

Spojrzałem na nią oniemiały. Z pozoru taka urocza, a tu taka niespodzianka.

-To tylko bluzka, kupisz sobie nową- machnąłem lekceważąco ręką.

-Może i tylko bluzka, ale chodzi o jakieś zasady dobrego wychowania. Najwidoczniej Panu ich brakuje- oznajmiła, podkreślając słowo "PANU", dając mi do zrozumienia, że nie jesteśmy na ty.

-Boże kobieto nie przeżywaj- westchnąłem zirytowany.

-Palant!- skwitowała. Odwróciła się na pięcie i bez jakiego kol wiek słowa odeszła. Przynajmniej dobrze, problem z głowy. Jednak jedno trzeba było jej przyznać, tyłek miała zajebisty!

Przez resztę wieczoru zapomniałem o zaistniałej sytuacji, nie miałem czasu myśleć o tej dziewczynie. Zwłaszcza, gdy dotarłem wreszcie na imprezę, gdzie przywitałem się ze wszystkimi, wypiłem parę drinków. Obowiązkowo zaliczyłem dwie panny, które mnie znały z wcześniejszych przygód, ale cóż ja ich w ogóle nie kojarzyłem. Natomiast resztę nocy spędziłem z Sarą, która jest zawsze gotowa na ostre igraszki, ma do mnie słabość i po mistrzowsku robi laskę.

CDN

PRZECZYTANE---->KLIK FAJNE LUB SKOMENTUJCIE!:*

MAM NADZIEJĘ, ŻE WAM SIĘ PODOBA:)