Three Lives
CZ.2
Pewny siebie, egoistyczny, arogancki, aczkolwiek przystojny dupek, to byłem cały ja w pierwszym życiu. Miałem każdą na skinienie, nie musiałem nawet nic mówić, same rozkładały nogi. Moje życie wtedy było rajem! Niczego mi nie brakowało, rodzice zadbali o moje wykształcenie i o to, żebym jakoś zdawał z klasy do klasy, studia rzuciłem już w połowie drugiego roku. Dzięki determinacji rozkręciłem własny biznes do spółki z kumplami. Czegoś mi brakowało? Nie! Miałem forsę, własne mieszkanie, samochód i motor, sam sobie szefowałem. Po prostu RAJ NA ZIEMII! Przynajmniej ja tak uważałem. Niestety moja rodzinka była innego zdania. Przy każdej nadarzającej się okazji musiałem wysłuchiwać wywodów na temat swojego "szczeniackiego" zachowania.
-Dziecko masz 23 lata, czas się powoli ustatkować!- biadoliła moja kochana rodzicielka, podczas jednego z niedzielnych obiadów.
Przy stole byli wszyscy, rodzice, mój starszy brat z rodzinką, , Ellie była w 8 miesiącu ciąży-warto dodać, że była ogromna-urocza, ale i denerwująca sześcioletnia Naomi(moja chrześniaczka) oraz do kompletu moja o trzy lata młodsza siostra.
-Po prostu Lukasek lubi skakać z kwiatka na kwiatek!- zachichotała.
-Patrz na siebie małpo-wytknąłem jej język, dodatkowo rzucając w nią szparagiem, którym po chwili sam oberwałem.
-Uspokójcie się!- upomniała nas matka.
-Łap dziewczyny na wygląd, bo na charakter nie masz co liczyć- dorzuciła swoje trzy grosze moja szwagierka, nakładając w tym czasie kolejną porcję kurczaka w curry.
-W Twoim przypadku nie wiem na co mój braciszek poleciał- skwitowałem.
-Lukas!- mama aż zapiszczała z nerwów- Adam, nie zareagujesz? To Twoja żona, jak tak&&
-Mamo-przerwał jej łagodnie- Tyle czasu i jeszcze się nie przyzwyczaiłaś.
Wyszczerzyłem się zadowolony. Fakt, od początku z Ellie nie pałaliśmy do siebie sympatią, kiedyś było o wiele gorzej, dopiero z czasem się w miarę uspokoiły relacje miedzy nami.
-A ty nic nie powiesz?- mama, zwróciłam się z wyrzutem do ojca, który jak gdyby nigdy nic konsumował posiłek, popijając od czasu do czasu białe wino.
Westchnął ciężko, odłożył sztuce, po czym zwrócił się do mnie.
-Synu, jesteś inteligentny, pracujesz, więc Twoja sytuacja materialna jest dobra, wręcz idealna- spojrzał mi w oczy- Więc przestań myśleć tylko fiutem!
Wszyscy przy stole ryknęli śmiechem, dławiąc się prawie. Adam o mało co nie spad z krzesła, Isabelli łzy kapały po policzkach, nawet mama wbrew swojej woli lekko się uśmiechnęła. Tylko biedna Naomi nie wiedziała co się dzieje.
-Co to znaczy myśleć futem?- spytała swoim dziecinnym głosikiem, śmiesznie marszcząc piegowaty nosek, wywołując kolejne salwy śmiechu.
I tak to mniej więcej wyglądało za każdym razem. Dobrze, że starałem się jak najrzadziej bywać na takich obiadkach, bo inaczej już dawno byłbym zaobrączkowany. Małżeństwo i ja to dwa różne światy! Tak przynajmniej kiedyś uważałem.
CDN
PRZECZYTANE----->KLIK FAJNE LUB SKOMENTUJ!:*