Looking for Happiness, XXVI
Chodziłyśmy między żelaznymi regałami, wysokimi chyba na 5 m i na dodatek pełnymi puszek, wiader, butelek farb, pędzli, szpachelek i innych potrzebnych rzeczy w malarstwie.
-Co myślisz o tym kolorze?- spytała Mili po raz milionowy, pokazując kolejny odcień jasnego kremu.
-Jest taki sam jak poprzedni- westchnęłam. Podejrzewałam, że z nią będzie ciężko, ale nie sądziłam, że aż tak.
-Nieprawda!- oburzyła się- To jest jesień lniana, a tamto to świeże lat- przeczytała etykietkę.
-Sorki mój błąd. W takim razie kolor ten sam, opakowanie i firma produkująca oraz cena inne- poprawiłam się.
-Jesteś beznadziejna- wydęła usta- To nie prawda, prawda?- spytała jednego z pracowników, który dzielnie przez ostatnie 40 min pomagał nam w wyborze odpowiedniego koloru.
-Em...... No cóż&.....- podrapał się po karku, lekko zmieszany- Pani koleżanka ma trochę racji, tak się zdarza.
-Co?!- krzyknęła moja towarzyszka z wyraźnym niedowierzaniem.
-Jednak należy również pamiętać, że każdy kolor ma wiele odcieni i to, że wyglądają podobnie to nie znaczy, że będą miały taki sam kolor na ścianie- błyskawicznie dokończył. Wywróciłam oczami, mając już dosyć tego miejsca. Ogólnie od wizyty pewnej pani wszystko mnie irytuje.
-To może chodźmy do dodatków, tam zobaczysz co ci się podoba i będzie prościej w wyborze tego odpowiedniego koloru- podkreśliłam ostatnie dwa słowa.
-Dobry pomysł!- klasnęła w dłonie i ruszyłyśmy do strefy z akcesoriami. Niestety, ale biedny sprzedawca czy chciał czy nie, musiał iść za nami. W świecie pełnym ramek, obrazów, świeczek, różnego rodzaju pachnidełek i innych dupereli, można było dostać oczopląsu. Już od samego patrzenia bolała mnie głowa, nie mówiąc o wydarzeniach z poranka, które tylko dołożyły kolejnych problemów.
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz?- Mili szturchnęła mnie w ramię.
-Co?- otrząsnęłam się jak z amoku- Nieeee.
-Widzę- przewróciła teatralnie oczami- Jesteś jakaś nieobecna- spojrzała na mnie spod głowy, sięgając fioletowe piórka.
-Miałam dzisiaj niezapowiedzianą wizytę mojej matki- powiedziałam biorąc jedno do ręki i krzywiąc się z niesmakiem.- Ten odcień fioletowego paskudny.
Spojrzałam na stojącego obok chłopaka, ale ten udał, że nie usłyszał.
-Och, szkoda, że mnie nie było, chciałabym ją poznać. Jaka jest? Jesteś do niej podobna?
-Pewna siebie, wyniosła, perfekcjonistka. Tak, jestem do niej podobna, ale oczy mam po tacie- uśmiecham się na wspomnienie jego szaro-zielonych tęczówek.
-Nie najlepszy kontakt z mamą?- pyta od niby tak.
-Nie- kwituję.
-Ten remont jest trudniejszy niż myślałam- zmienia temat, na szczęście go nie drążąc.
-A może po prostu zamiast patrzeć na idealne wnętrza z katalogu, zaszalejmy! Zróbmy sypialnię, która będzie odzwierciedlać ciebie, do którego po wejściu powie się tak jest to cała Miley!-zaproponowałam.
-Wiesz, że masz rację. W takim razie chcę koloru, mnóstwo kolorów!- wyszczerzyła się.- A wieczorem idziemy na drinka, tylko my dwie-oznajmiła ciągnąc mnie znowu do stoiska z farbami.
CDN
PRZECZYTANE---------->KLIK FAJNE LUB SKOMENTUJ!:**