Walka żywiołow. cz.2 wersja ocenzurowana
-Czarodziejkę żywiołów .. -pomyślała - Marna ze mnie czarodziejka żywiołów, potrafię władać tylko ziemią... ludzie na mnie liczą, a ja nie potrafię opanować wody, powietrza mieszanin obecnych w naszym codziennym życiu. Ogień, symbol strachu. "Człowiek władajcy ogniem, włada strachem" - głosiła legenda. Nie potrafię wywołać grozy, jak więc zaboi się mnie władca ciemnego królestwa Remeneth. - martwiła się
Nagle poczuła powiew niosący ze sobą zapach jej ulubionego bzu. Kwiatów drzewa rosnących zaraz przy granicy Gemeneroth a ciemnym królestwem. Pamięta jak była tam tylko raz ze starszym bratem, o mało nie zgineli. Jednak gdy wąchała te fioletowe kwiatki czuła jakby całe zło zanikło, a ona mogła wąchać szczęście na wieki. Obiecała sobie że zapamięta zapach szczęścia na wieki.
Uśmiechneła się. Czyła jak pachnący powiew wydmucha jej smutki z organizmu. Otworzyła oczy i znów poczuła że żywioły dodały jej siły.
-Jestem otwarta i gotowa, kto walczy ze mną? - krzykneła w tłum.
Usłyszała za sobą męski śmiech, który od paru lat towarzyszył jej w snach. Czuła że smutek wypędzi jeszcze siła zakochania.Odwróciła się, a za sobą zobaczyła wymażonego wysokiego.mocno zbudowanego bruneta o ciemnych oczach. Ubrany był w zbroje, w której według niej wyglądał seksownie. Z chęcią jednak zobaczyłaby go bez niej. Znała go już od dzieciństwa, zaraz po jej bracie był najlepszym rycerzem w armi ojca, do tego jego najbliższym przyjacielem. Znali się od dzieciństwa, razem w młodszych czasach kradli jabłka z pobliskich sadów, a teraz ratowali sobie tyłki podczas bitew.
-Królewno Fen. - powiedział kłaniając się z uśmiechem, na widok którego poczuła że kolejna fala ciepła opływa jej ciało.
-Damien - odpowiedziała skineniem głową w geście potwierdzenia wyzwania.
-Co to znaczy że panienka jest otwarta i gotowa? - zapytał z erotycznym akcentem
- To zależy od punktu widzenia. - odpowiedziała zagryzając dolną wargę.
- Punktu widzenia powiadasz.. możemy się o tym dowiedzieć tylko na dwa sposoby. Pierwszy: walka. - powiedział wyciągając miecz.
W jednej chwili rzucili się na siebie. Ta walka trwała dłużej niż poprzednia. Zawierała w sobie jednak tyle samo wdzięku młodych rycerzy. Trenujący wojownicy, stojący obok przerwali na chwilę by się jej przyjżeć.Szanse obydwu rywali były wyrównane, gdyż Fen nie używała magii, a Damien'a bolał nadgarstek u dłoni z mieczem. Fen, obróciła się w miejscu i postawiła przeciwnikowi miecz pod gardło w tym samym momęcie, gdy on zrobił ta samo jej. Ich usta znalazły się niebezpiecznie blisko. Już tu czuła zapach jego włosów, które tak intensywnie pachiały czekoladą.
- Dwa.. - szepnął - mogę wpaść do ciebie w nocy, jeśli chcesz.
Odpowiedziała mu uśmiechem.
-Damien! Nie podrywaj mi siostry ty stary .. Auuu! MAAAAX! CO TY ROBISZ!? - krzyczał Crothar
Wszyscy odwrócili się aby zobaczyć uciekającego chłopca z zakrwawionym mieczem i Crothara łapiącego się za kostkę.
-Wybacz. Muszę pomuc mojemu przyjacielowi. - powiedział Damien lekko muskając jej wargi.
Gdy patrzała jak uosobienie jej marzeń podchodzi do jej brata,czuła że serce przekroczyło maksymalną prędkośc.
uhh. jest 01:00 w nocy.
reszta jutro
Licze na dobre słowo.
Jowka