"Siła"-część szesnasta:
-Sniadanie do łozka.- słysze ulubiony głos, otwierajac oczy. przede mna stoi Kellan Lutz, w samych bokserkach z taca pełna smakołykow.
-Jestem w niebie.- Wyrywa mi sie, zanim zdaze pomyslec.
-W moim pokoju, czyli w sumie racja.- caluje mnie w usta i stawia tace obok, po czym siada przy mnie i kosztuje kolorowa kanapke.
Nic nie mowiac, tylko szczerzac sie od ucha do ucha, zajadam sie jajecznica ze szypiorkiem (wierzcie lub nie, ale tak dobrej nie jadlam jeszcze nigdy) i kanapkami. Popijam goraca kawa z mlekiem i czuje sie naprawde cudownie. Po zjedzonym sniadaniu, moj Kellan, odkłada tace na podloge i znow kolokwialnie mowiac zaczyna sie do mnie dobierac, ale ja jak to ja, w najmniej odpowiednim momencie przypominam sobie, ze przeciez musze leciec do pracy.
-Pani Maria mnie zabije, spoznie sie.- wyrywam mu sie z objec i wyskakuje z łozka, nagle zdaje sobie sprawe, ze jestem calkiem naga, co o dziwo zaczyna mnie krepowac, wiec jednym ruchem owijam sie kołda z łozka, po czym w szalenczym tancu, probuje znalezc swoje rzeczy. Kątem oka, rejestruje, ze chłopak aż dławi sie ze śmiechu, wiec przystaje na chwile i z oburzona mina pytam co go tak bawi.
-To co robisz i jak robisz.- wydusza miedzy jedna salwa smiechu, a druga.
-Nie smieszne.- odgryzam sie i z triumfem odnajduje czesc swojej bielizny.
-Alez owszem, jest godzina 11, juz dawno powinnas byc w pracy, ale widzac, jak slodko spisz, zadzwonilem do pani Marii, pokrotce wytlumaczylem jak sie ma sytuacja i masz wolne.-tlumaczy juz sie nie smiejac, tylko szeroko usmiechajac.
-Jak ja jej teraz spojrze w oczy, olewam prace, bo spedzam upojna noc z jakas gwiazdeczka.- mrucze do siebie, opadajac na lozko.
-Wszystko zrozumiala i nawet powiedziala, ze mam Cie gdzies wziac na weekend, wiec szykuj sie, w piatek popoludniu Cie porywam, zreszta dogadamy sie.- mowi przyciagajac mnie do siebie, lecz stwiam opor, bedac nadal zazenowana.-Napawde sie nie przejmuj, cytujac mame Kamili "Och, nie ma sprawy, nalezy jej sie troche dobrego. Tylko pamietaj, zrobie z Ciebie szaszłyk, jesli jej sie cos stanie".
Patrze na niego, po czym wybucham niepochamowanym smiechem, chyba sama nawet nie wiem z czego sie smieje. Kiedy juz sie uspokajam, opadam na poduszki i patrze na lezacego obok chłopaka, ktory nad czyms intensywnie mysli.
-O czym myslisz?- pytam, bladz palacami po jego nagim torsie.
-Jakas gwiazdeczka?- pyta, a ja dopiero uswiadamiam sobie co w pospiechu powiedziałam.
cdn.