photoblog.pl
Załóż konto
Dodane 10 SIERPNIA 2012
182
Dodano: 10 SIERPNIA 2012

-Cześć! -krzyknęłam wchodząc do sali, Michał nie spał, leżał na łóżku i czytał gazetę. 

Podeszłam bliżej i pocałowaliśmy się namiętnie, aż pielęgniarka przechodząca obok drzwi zażartowała -No, bo go udusisz kochanieńka! -Zaśmiała się a ja chichotając zarumieniłam się. Jak zwykle usiadłam na łóżku i zaczęłam mówić

-Jak się czujesz? -zapytałam gładząc jego bladą twarz.-Wyglądasz na bardzo słabego. 

-Jakoś przeżyje -uśmiechnął się do mnie, tak słodko. Już wtedy widziałam na jego twarzy ból, o którym nie chciał mi powiedzieć. Martwiłam się, ale jeśli on nie chciał mi nic powiedzieć to ja też nie mogłam pokazać mu swojego lęku. Do domu też wracałam pełna obaw o jego zdrowie. Następnego dnia pobiegłam do szpitala prosto po szkole, kiedy wbiegłam do sali zastałam pościelone łóżko. Przeraziłam się, nogi zrobiły mi się jak z waty, a twarz blada jak ściana. Stałam przez dłuższą chwile nim doszłam do siebie. Odwróciłam się i wyszłam na korytarz. 

Akurat przechodziła ta siostra, która wczoraj zażartowała ze mnie. 

-Przepraszam - słowa ledwo przeszły mi przez gardło

-Gdzie jest ten chłopak, który leżał na tej sali -wskazałam na pusty pokój. 

-Ten przystojniaczek? -uśmiechnęła się 

-W nocy nie było z nim najlepiej, przewieźli go na intensywną terapie-odpowiedziała. 

-Dziękuje -szepnęłam i pobiegłam w strone drzwi

-Ale tam nie wolno wchodzić! -Usłyszałam za sobą tylko głos pielęgniarki. Na sale, w której leżał Michał wpadłam jak strzała. Kiedy zobaczyłam go podpiętego pod te wszystkie maszyny .Serce mi zamarło.

-Michał, mój Boże -szepnęłam zakrywając trzęsącą dłonią usta. Podeszłam bliżej i jak zwykle usiadłam na łóżku. Pogładziłam jego białą jak kreda twarz, a na policzki spłynęły mi łzy. 

-Obudź się proszę cię, tak jak kiedyś -wyszeptałam, jednak on dalej spał spokojnym snem. -Weronika -usłyszałam głos matki Michała, wstałam ocierając łzy.

-Proszę mi powiedzieć, co się stało? -zapytałam natychmiast. Wyszliśmy na korytarz, gdzie siedziała Iza i jej ojciec. 

-W nocy dostał wysokiej gorączki, natychmiast przewieziono go tutaj, lekarze nie wiedzą, 

co mu jest. Tego dnia, cały czas siedziałam na korytarzu, nie pozwolono mi przebywać na sali. Jednak, kiedy musiałam wracać do domu wślizgnęłam się do pokoju, aby się pożegnać. 

Usiadłam na łóżku i wzięłam go za ręke

-Kocham Cię -usłyszałam jak szepnął cicho a jego oczy otworzyły się na chwile. 

Popłakałam się patrząc na niego, znów pogładziłam jego twarz a on przytulił się do mojej dłoni. Pocałowałam go w usta i szepnęłam 

-Ja też Cię Kocham, zawsze będę Cię kochać.

Jego oczy zamknęły się i zasnął. Nie chciałam jeszcze iść, ale mama męczyła mnie ciągłymi sygnałami na komórke. Do końca życia będe pamiętała następny dzień, była sobota, więc jak tylko wstałam miałam iść do szpitala. Umyłam się, ubrałam, zjadłam śniadanie i kiedy miałam już wychodzić zadzwonił telefon.Zdjęłam buty wracając do salonu i podniosłam słuchawke 

-Słucham? Mruknęłam niecierpliwie patrząc na zegarek. 

-Weronika? tu mówi Izka -jąkała się, głos jej drżał -płakała. 

-Boże Izka, co się stało? -przestraszyła mnie nie na żarty. 

-Pośpiesz się -mruknęła i usłyszałam w słuchawce tylko pare sygnałów. Pobiegłam czym prędzej na autobus. Po dwudziestu minutach byłam na miejscu. Wpadłam na intensywną terapie, nie zważając na nic. Na korytarzu w morzu łez toneła Izka z rodzicami, kiedy tylko mnie zobaczyli podeszli bliżej. Zanim cokolwiek powiedzieli usiedliśmy na ławce.

-Stan Michała pogorszył się -zaczęła matka

-On...ma teraz operacje, lekarz powiedział, że jak skończą dadzą nam znać...

-Nie płakała, ale jej glos był taki smutny, pełen bólu i cierpienia. Siedzieliśmy tak prawie cztery godziny, kiedy w korytarzu pojawił się ordynator, przeczuwałam najgorsze. Wszyscy wstaliśmy na równe nogi. 

-Było naprawde ciężko. Przykro mi, ale państwa syn nie przeżył -powiedział poważnym głosem, 

tak jak by wcale nie przejął się tym, co się stało. Miałam ochote rzucić się na niego i wydrapać mu oczy za to, co powiedział, za ten jego spokój na twarzy! 

Nie wierzyłam, nie chciałam wierzyć. On miał już nigdy mnie nie pocałować, nie zabrać na spacer. Serce pękło mi tak nagle, przed oczami miałam wczorajszy pocałunek, ten ostatni a potem pojawił się ten pierwszy, na parkowej ławce. Trzęsłam się, chciałam krzyczeć

-Jak pan mógł, jak mogliście do tego dopuścić!!! 

-Płakałam krzycząc na ordynatora, który stał przede mną jak kamień, niewzruszony... 

Pare dni później odbył się pogrzeb, z opuchniętymi oczami, ubrana na czarno niczym wdowa poszłam do kościoła. Była tam najbliższa rodzina i kilku znajomych, którzy odwiedzali go czasami w szpitalu. Usiadłam za nimi nie chcąc pchać się między rodzine Michała. Jednak jego matka dostrzegła mnie i poprosiła bym usiadła z nimi. Kiedy szłam do pierwszej ławki zobaczyłam, że trumna jest otwarta, więc wolnym, chwiejnym krokiem podeszłam do niej. Patrzyłam na Michała, jego blada twarz pogrążona jak kiedyś w błogim śnie. Znów miałam przed oczami pierwszy dzień, gdy go poznałam, spał...tak jak dziś. Poczułam jak po policzkach płyną mi łzy. Odwróciłam się w strone zebranych spojrzałam na nich i na Michała -nawet dziś, kiedy byłam na jego pogrzebie nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Usiadłam w ławce, tuż przy Izie i wspólnie próbowałyśmy się pocieszyć. Podczas mszy ksiądz poprosił mnie bym przeszła na ambone, matka Michała już dzień po jego śmierci poprosiła mnie bym powiedziała pare słów na pożegnanie. 

Choć nauczyłam się na pamięć swojej mowy, ale kiedy patrzyłam na tą otwartą trumne nie potrafiłam powiedzieć tego, co pisałam przez cały wieczór

-Zapewne zastanawiacie się, kim był dla mnie Michał -głos drżał mi z tremy i z żalu

-Niektórzy powiedzieliby, że moim chłopcem, a ja powiedziałabym kimś więcej, był moim przyjacielem. Choć poznaliśmy się w dziwnych okolicznościach, to bardzo się polubiliśmy. 

Kiedy byłam z nim, czas przestawał się liczyć. Ktoś mi powiedział, że Michał był samotny do chwili nim ja się pojawiłam...

-Jezu, co mówiłam, bredziłam. Serce biło mi coraz mocniej i czułam, że zaraz zemdleje. Zaczęłam jeszcze raz 

-Nigdy wcześniej nie musiałam mówić o swoich uczuciach, smutkach.

Kochałam Michała i kiedy pomyśle, że już nigdy nie dotkne jego dłoni nie pocałuje jego ust 

serce mi się łamie -plotłam tak przez pare minut, myślami będąc w szpitalu pare tygodni wcześniej. Rzeczywiście nie było mi łatwo mówić, łudzić się, że jakoś to będzie, ból po czasie złagodnieje, za pare lat minie. Na cmentarzu stałam z tyłu patrząc jak grabarze spuszczają na linach trumne z ciałem Michała. To były ostatnie chwile, kiedy byliśmy razem. 

To takie banalne, lecz prawdziwe. Pamiętam, że płakałam, histerycznie łkałam dławiąc się łzami. 

W dłoniach ściskałam wieniec z kwiatami, białymi liliami. Kiedy trumna była już na dnie grobu serce zabolało mnie jeszcze bardziej. Płyty runęły, zespojono je cementem. Potem rodzina zaczęła zbierać się wokół świeżego grobu, ja podeszłam jako ostatnia, koło mnie już nikogo nie było, 

nawet rodzice Michała odeszli widząc, że chce być z nim sama. Przykucnęłam kładąc kwiaty

-Kocham Cię -szepnełam -Zawsze będe Cię Kochać -na wieniec kapło pare moich łez...

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika opisyxxd.