Przyzwyczajona do bólu,cierpienia,płaczu i cięć...
Płakała tak , jakby uchodził z niej cały ból nagromadzony w ciągu kilku ostatnich miesięcy..
Wiesz jak to jest , kiedy masz szlaban na radość do życia ?
Noce bezsenne , mokre poduszki i szybkie poranne sprzątanie chusteczek by nikt nie zauważył , że płakałam . To już jest standart .
Wiesz , wolałabym czuć żal, smutek, zakłopotanie, rozczarowanie niż pustkę , którą mam w sercu. Z pustką nie można żyć od tak. Nie można udawać , że jej nie ma, bo ona jest i gryzie swoimi niewidzialnymi ząbkami .
Z każdą sekundą czuję , że powoli przestaję sobie radzić .
-Tęskinisz za nim ?
- nie .
- Bardzo ?
-tak .
I nawet jeśli będzie zajebiście źle , na pytanie 'co u Ciebie?' odpowiem , że radzę sobie świetnie .
I znowu przyszły te czasy , kiedy to uśmiechnięcie się jest trudniejsze niż jakiekolwiek zadanie z matmy .