co Ty możesz o mnie wiedzieć, hę ? nie wiesz jak wyglądam rano, tuż po obudzeniu się, i do czego jestem zdolna gdy ktoś mnie wtedy wkurwi. wiesz jakie jest moje drugie imię ? ile jestem w stanie zrobić dla przyjaciół ? jaki jest mój ulubiony kolor ? na której stronie łóżka lubię spać ? przy jakim kawałku się rozpływam, a jaki wywołuje u mnie łzy ? czy jadam śniadania ? jaką kawe pijam ? czy mieszam wódkę ? jakie jest moje marzenie ? o czym myślę przed snem ? jak reaguję na niektórych ludzi ? co kocham ? czego nienawidzę ? jakie mam poglądy na różne sprawy ? czy nadal chcę zostać psycholgiem sądowym ? od czego jestem uzależniona ? jaką wodę piję ? co jadam na obiady ? masz chociaż pojęcie ile łyżeczek cukru wsypuję do herbaty ? no właśnie, gówno o mnie wiesz.
leżałam na trawie przed szkołą z grupką chłopaków z klasy. zamknęłam oczy i nucąc sobie coś pod nosem rozmyślałam o całym, minionym roku szkolnym kiedy ktoś zasłonił mi słońce. wkurzona otworzyłam oczy i spojrzałam w górę. zamarłam. serce stanęło. nie widziałam go.. dobrych kilka miesięcy jednak nie powróciły wspomnienia, ból czy tęsknota. pojawił się wstyd i żal. nie rozumiałam jak mógł spodobać mi się ktoś taki jak on. żal, z powodu zmarnowania tylu tygodni przez takiego dupka jak on. zaśmiałam się wrednie co wytrąciło go z równowagi. - bądź tak uprzejmy i spierdalaj stąd jak wtedy. kilka miesięcy temu, ok? - powiedziałam na powrót kładąc głowę na brzuchu kumpla i zamykając oczy.
I mimo wszystko wciąż jesteś osobą, dla której zrobiłabym więcej niż dla pozostałych.
Żałosne jest to, że pomimo tylu cierpień z Twojej strony, upokorzenia, łez i bólu, nie potrafię powiedzieć na Ciebie złego słowa..
To dziwne - nie mieć kogoś, a bać się go stracić.
Spakować się i wyjść. Bez słów, bez pytań, bez emocji, płaczu i bez TEGO bagażu... Chcę, żebyś mnie szukał, ale nie znalazł...
mogę napisać, że jestem nieszczęśliwa, że nie potrafię już utrzymać myśli, które zatruwają powoli każdą cząstkę mnie, krążąc z krwią i roznosząc bolesne dawki zwątpienia, a gdy zamykam oczy, wbijają się w powieki i ściskają serce, na którym pęknięcia powiększają się z każdą sekundą. mogłabym napisać też wiele więcej, ale to niczego nie zmieni. nienawidzę tego stanu. nienawidzę, gdy nadzieja znika i zalewa mnie rzeczywistość .
Łza spada z oka, na policzku błyszczy. Usta zamknięte, ty patrzysz i milczysz.
to był jej najpiękniejszy sen od kilku długich dni. siedziała tam gdzie jeszcze parę tygodni temu trzymał ją za rękę. całował po szyi i tulił do siebie. płakała. obok niej nikt nie siedział. łzy wartko płynęły z jej oczu plamiąc ciemną koszulkę. tęskniła za jego czułymi gestami i barytonem, który za każdym razem przeszywał jej ciało pobudzając serce o kilkaset bić. nie wiedziała jak ma żyć. gubiła się w tym wszystkim bez niego. zagryzła spazmatycznie wargę kiedy ujrzała że ktoś z naprzeciwka bacznie ją obserwuję. przetarła nerwowo oczy i zobaczyła jego. ruszył w jej stronę. - co tu robisz? - spytał nie okazując żadnych uczuć. - czekam na kogoś.. - powiedziała cicho spuszczając głowę. słyszała jak odchodzi. jak idzie w tą stronę skąd przyszedł. jak stawia kroki na mokrej ziemi. zaraz jednak obrócił się podbiegł do niej. - już jestem.. - wyszeptał obejmując ją i całując w usta
otarłam się swoim nosem o Jego wypuszczając powietrze z ust wprost na Jego wargi. zaśmiał się cicho zgarniając jedną ręką moje włosy za ucho, drugą połączył z moją przeplatając ze sobą nasze palce. zrobiłam pół kroku do przodu chcąc być jeszcze bliżej Jego ciała, pragnąć czuć na każdym skrawku skóry Jego bezwzględną bliskość. uwolnił dłoń z mojego uścisku i obydwoma szczelnie objął moją twarz przysuwając Ją do swojej. poczułam jak spod powieki wypływa mi pierwsza przezroczysta kropelka. złączył swoje wargi z moimi w pełnym tęsknoty pocałunku. kiedy po minucie odsunął mnie od siebie o dwa milimetry w końcu się odezwałam. - jesteś. w końcu jesteś... cały mój. tylko mój. - wyszeptałam z wrażeniem, że moje słowa rozpływają się gdzieś w powietrzu. przyciągnął mnie do siebie z całych sił przyciskając do swojej klatki piersiowej. - i będę, przyrzekam.
Pędem wbiegła na szpitalny korytarz. Obijała się o ludzi, aż w końcu czyjeś silne ramiona mocną ją objęły. Spojrzała na wysokiego blondyna. Czuła się taka krucha, bezradna, jakby była ze szkła. Za delikatna na takie momenty. Poprowadził ją na krzesło. 'Mój brat. Przywieźli go. On tu jest, jest tu. A ja muszę z nim porozmawiać. Muszę go opierdolić za to, że tak szybko jechał. Gdzie on jest?' Wpadła w słowotok. Nerwowo ściskała w dłoni telefon. Chłopak nie opowiedział, a ona ze szlochem w ustach powtórzyła pytanie, które raniło jej wnętrze. 'Gdzie jest mój brat?' Blondyn jedynie pokręcił przecząco głową. Przez chwilę, nienaturalnie, nie wydusiła z siebie słowa. Wstała wolno i wyszła przed szpital. Deszcz oblewał jej ciało, czuła, jak wiatr otula jej ramiona. 'Boże. Ty chyba jednak nie istniejesz.' Powiedziała zachrypniętym, przepełnionym bólem, głosem. Zbierali ją później z ziemi; zmarzniętą, zapłakaną i przemoczoną. Nigdy już nie popatrzyła w niebo.
Stanęłam nad jego grobem i zaczęłam mówić , mówić do marmurowej płyty i zdjęcia młodego , przystojnego chłopaka na niej. Do zdjęcia chłopaka którego niegdyś kochałam nad życie , który tak wiele dla mnie znaczył.Musiało to wyglądać jak scena z jakiegoś taniego dramatu ale szczerze jakoś mało obchodziło mnie to w tamtej chwili. Nie zauważyłam kiedy na moich policzkach pojawiły się łzy , płakałam wyklinając go za to że go przy mnie nie ma , że gdyby tu był wszystko wyglądałoby inaczej , nie wpakowałabym się w żadne chore akcje i nie popełniałabym tak dużych błędów.Tęsknie za nim , za jego obecnością i choć jest już dobrze , choć poradziłam sobie z jego utratą to czasem przychodzą takie momenty kiedy to wszystko wraca , uświadamiam sobie że już nigdy przenigdy w życiu , błękitno niebieskie oczy nie spojrzą na mnie a ten arogancki głos nie powie do mnie 'dziewczynko'. I wierz mi nie ma takiej opcji by zagłuszyć tą pustkę która pozostała w sercu..
powiedział , że to koniec - odchodzi . zaczęłam się głośno śmiać jakiś głupi , pieprzony żart . jednak on był poważny . zamilkłam . odruchowo tona łez poleciała mi po policzkach , czułam jak moje serce cholernie piecze . ale nie , przecież muszę być silna , nie mogę się załamać . powiedziałam , że wszystko w porządku i szybko zapomnę .. pobiegłam do domu , choć ledwo stałam na nogach , ale nie mogłam się poddać , nikt nie mógł poznać po mnie smutku . wytarłam łzy . niepotrzebnie , kolejna partia wylała się z moich oczy w niespełna sekundę . nie potrafiłam nad sobą zapanować . skulona usiadłam na krawężniku krzycząc , czemu to właśnie ja straciłam swój najsłodszy narkotyk . otępiona , zalana łzami , spuchnięta nie podniosłam się już nigdy z tego jebnego dołu..
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=koNAZptjJP8
Inni użytkownicy: maajqqviolenceviolencezajdertkamac89pakarola721nikaczikadariatarabguyusinskajanciowodnik83
Inni zdjęcia: Rvk mac89pa:) dorcia27001463 akcentova:) dorcia2700486 mzmzmzKrólewski. ezekh114Zamek w Malborku andrzej73Jezioro Pławniowice... halinamMoje małe marzenie bluebird112025.05.03 photographymagic