23 sierpnia 2002r.
wiek: 7 lat
Przechodzę szerokim korytarzem, czując jak pani Martin trzyma mnie za ręke i prowadzi przez tłumy uczniów. Trzymam się jej kurczowo, aby tylko nie upaść i czuję jak setki osób patrzą na mnie pogardliwie. Słyszę chichoty, przezwiska, mam łzy w oczach, ale idę dalej. 'Zaczekaj minutkę, dobrze?' szepnęła mi do ucha i pozwoliła stanąć obok jednej z szafek, abym się nie przewróciła. Odeszła, a ja wsłuchiwałam się w każdy szept, chociaż tak bardzo chciałam myśleć o czymś innym. 'To ta ślepa dziewczyna, nie chcę z nią siedzieć, bo chcę aby moja koleżanka widziała moje rzeczy i je komplementowała' 'Nie chcemy tutaj ślepych dzieci'. Pojedyncza łza spadła mi po policzku, w momencie kiedy ktoś uderzył mnie w bark, a ja upadłam na zimną podłogę. Mocno mnie bolało i mocno płakałam, a dookoła słyszałam tylko śmiech. Nikt się nie ruszył, aby mi pomóc, nikt się nie zainteresował tym, że mogło mi sie coś stać. Wtedy straciłam zaufanie nawet do Pani nauczycielki, która przecież obiecała, że mnie nie zostawi. Od tamtego dnia, już nigdy się do nikogo nie odezwałam z nieznajomych i już nigdy nie stanęłam w progu tej szkoły, czy jakiejkolwiek innej. Straciłam zaufanie do ludzi, nie potrafiłam się do nikogo odezwać. Może to podchodziło pod depresję, może pod załamanie. Wiem, że nienawidziłam ludzi i samej siebie. Byłam obrażona na cały świat i jedyne co chciałam robić to siedzieć zamknięta w swoim pokoju i słuchać The Smiths. Mimo wszystkiego, dziękowałam, że chociaż mam dobry gust muzyczny.
od autorki:
dzień dobry! piękny dzień, słońce i dobry humor mi się udzielił!
zabieram się dzisiaj za kolejne pisanie notek i szukanie zdjęć pięknej Phoebe!
a Wy jakie plany na dziś?