Chyba zawsze światła mnie inspirują.
Ludzie mówią "nie wszystko złoto co się świeci", a te światła są jak skarb.
Ja mówię "Milczenie jest złotem", bo kiedy zapalają się światła na ulicach to wszystko milknie.
Puste uliczki, samotne drzewa i groby na których znicze. Światło dotrzymuje towarzystwa w milczeniu. Dotrzymuje towarzystwa tym najbardziej samotnym.
I srebrzy sie i złoci, i bawi i nuży, i smuci, gaśnie i znów płonie - Jak ludzie tej jesieni.
Chyba spadamy razem z liśćmi. Tak co roku, a może i częściej.
Jak Hans mamy dni beznadziejne, a noce bezsenne. Jak Eldo szukamy inspiracji w tych bezsennych nocach.
Łuny zza Wisły są dziś spokojne.
Nas dziś koją, im w '44 nie dawały spać.
Czym są nasze zmartwienia w stosunku do ich?
Czy na prawde potrzebujemy takich doświadczeń by umieć żyć?
Kiedy marzną dłonie możemy je skryć.
Wszystko jest prostsze.
_______________________________________________________
Srebrne nici nocą snuję, kiedy w podroży me myśli umykają. Światła błyski - chłodne, metaliczne i jak pochodni światło ciepłe. Dotykają mnie na przemian przez mgłe wywołując dreszcz na mojej skórze.
Czarne drzewa. Las jak z baśni - złowieszczy i ciemny.
Moje serce nie pozwala zasnąć umysłowi.
W oddali subtelne dotknięcia pędzla na czarnym płótnie nieba i ziemi. Chłód i srebrne nici wciąż mi towarzyszą.
Mijam wysokie bryły - blade z ciemnymi wygasłymi kryształami.
Znów rytmiczne i delikatne muśniecia pędzla. Myśli kłóca sie z sercem.
Biblijna dziesiąta godzina już mija. Głód ponagla w czynach, a sen gasi już noc. Budzą się obrazy obaw, najskrytszych marzeń i odbicia duszy w marach. Trzeźwość zwala z nóg.
Przecież już nie śpie.
Rześko budzą mnie migocące płomienie. To w lesie jak cmentarz coś rozświetlone. Ludzie bez twarzy jak groby bez imion. Mijają mnie, a ja stoje.
Snuję się nić srebrna, zimna i ostra.
Nić?
Ale przecież nie ta życia. Nić?
Ta która życiu towarzyszy.
Ta która patrzy jak odchodzą pokolonia.
Ta nić o której się nie mówi.
Ja już dotarłem tam gdzie chciałem. Niedługo czas wracać.