Rozdział 100
*oczami Liama*
Prawdziwa brytyjska pogoda z całością odnosiła się do mojego podłego humoru. Ostry deszcz zacinał w twarze przechodniów, którzy z szybkością przemierzali ulice, spiesząc się do domów. Natomiast ja stałem odwrócony tyłem do zabieganego tłumu. Z dala od przyziemnych problemów. Z dala od błachostek.
Byłem tylko ja i świadomość ciągłego bólu i strachu. Bólu, który wypełniał mnie od środka, powoli niszcząc wszystko co było dla mnie ważne. Stawałem się bezużyteczny, po tym co straciłem. A straciłem jedną z najważniejszych rzeczy.
*** http://www.youtube.com/watch?v=c4BLVznuWnU
Przemoczony wbiegłem do szpitala i skierowałem się zatłoczonym korytarzem na oddział dziecięcej pediatrii. Kierowałem się do jednego pokoju, który nieodwracalnie pozostawał przed moimi oczami. Kiedy znalazłem się w odpowiednim miejscu, przycisnąłem zmęczoną twarz do szyby i głęboko westchnąłem.
W maleńkim inkubatorze leżał ktoś kogo z jednej strony kochałem, a z drugiej nienawidziłem. Nic nie mogłem na to poradzić, ale przecież wczoraj straciłem coś co było dla mnie najistotniejsze.
Odkleiłem się od szyby i powolnym krokiem weszłem do środka, gdzie panował spokój. Wyciągnąłem ze szpitalnego łóżeczka małe zawiniątko i ztrudnością na nie spojrzałem.
Małe, delikatne rączki, malinowe usta.. I te zielone, ogromne oczy, które były takie znajome. Był JEJ małym odbiciem. Małym odbiciem, które mi tylko zostało. Nagle wstrząsnęły mną gwałtowne dreszcze,a słowa zamieniły się w głośny płacz.
- proszę Pana, tutaj nie wolno.. - Usłyszałem głos pięlegniarki, ale nie miałem siły by na nią spojrzeć.
- Zostaw go.. - Tym razem odezwał się ktoś inny, bardziej stanowczo.
Stałem pośrodku sali zanosząc się gwałtownym szlochem i drgawkami.
- Bedzie dobrze - Kolejne zapewnienie czegoś w co nie wierzyłem. Nagle poczułem na ramieiu czyjąś rękę. Odwróciłem się i ujrzałem przy sobie równie zapłakanego Nialla co i ja. Rozumiałem go.. Był związany z NIĄ równie mocno. Towarzyszyła mu wpatrująca się tępo w przestrzeń Lexi i pozostała trójka. Pokiwałem niewyraźnie głową na słowa blondyna i spoglądąłem naprzestraszoną resztę. Blady i poważny Louis, zszokowany Zayn i Harry, który co chwilę pocierał zaczerwienione oczy. Byli tu i trwali ze mną, równie konający z bólu co ja.. A przede mną biło maleńkie serduszko, które wygrało życie.
Nowe istnienie z JEJ oczami..
***
*pięć lat później*
Minęło pięć lat, a ja nadal nie potrafię o niej zapomnieć. Myślałem, że to przejściowe, ale teraz wiem, że do końca swojego życia gdzieś w pamięci będę miał jej spojrzenie. Poza tym widzę je codziennie. W jego maleńkich oczach..
- Tato! - Z zamyślenia wyrwał mnie malec, który niecierpliwie ciągnął za skraj mojej koszuli. Spojrzałem na niego z góry i lekko się uśmiechnąłem. Malec wyszczerzył zęby i kontynuował:
- O czym myślisz?
- O mamie - Odparłem i spoglądnąłem na nagrobek przed nami - Nie ma dnia w którym bym o niej nie myślał - Wytłumaczyłem i poczułem silne dławienie w gardle.
Nate to wyczuł i mimowolnie złapał mnie za rękę. Jego maleńka, ciepła dłoń dodawała mi otuchy.
- Nie badź smutny bo mama wie kiedy się nie uśmiechasz - Wyrzucił z siebie słowa w swym dziecięcym rozumowaniu.
Udałem uprzejme zdziwienie i czekałem na dalszy rozwój.
- Cały czas na nas patrzy - Odparł wszechwiedzącym tonem i wskazał na niebo - Z tamtąd.
Zmusiłem się do delikatnego uśmiechu, ale nadal milczałem.
Czy kiedykolwiek żałowałem podjęcia takiej a nie innej decyzji? Wielokrotnie.. Ale to była prośba Liv, której nie mogłem nie spełnić. Choć kiedyś wydawało mi się, że to był tylko i wyącznie jej wybór, teraz wiedziałem, że podjęliśmy wspólną decyzję. Daliśmy życie Nate'owi, który był dla mnie równie wazny co Liv.
Nate puścił moją dłoń i podbiegł do grobu. położył na czarnej płycie, czerwoną różę i spowrotem wrócił na miejsce.
- Mama byłaby z Ciebie dumna - Mruknąłem i zmierzwiłem brązowe włosy chłopca.
- Z Ciebie już jest tato - Powiedział i dodał - Mówi mi to codziennie, kiedy spotykamy się w snach.
Przykleknąłem, aby zrównać się z nim poziomem, a on jednocześnie wtulił się we mnie jak w poduszkę. Trwaliśmy tak przez chwilę, aż w końcu wydobyłem z siebie głos:
- Zbieramy się?
Nate pokiwał głową i odwrócił się w przeciwną stronę, ciągnąc mnie za sobą. Kiedy znaleźliśmy się już przy wyjściu z cmentarza ostatni raz odwróciłem głowę i przeczytałem złote litery na nagrobku: OLIVIA MIŃSKA.
Liv, która dała mi cudowne dziecko.
Liv, z którą spędziłem najpiękniejsze chwile.
Liv, której śmiech będzie się za mną niósł przez całe życie.
__________________
PODZIĘKOWANIA I PODSUMOWANIE JUTRO <3