Rozdział 98
*oczami Liama*
Siedziałem na kanapie w salonie i ze znudzeniem przeglądałem twittera. Wciskałem fanom kolejny kit, że jestem chory i nie mogę występować razem z resztą. Prawda była taka, że sam z własnej woli odmówiłem śpiewania na jakiś czas w zespole. Zmęczony?
Przeciwnie, chciałem po prostu być bliko niej w razie..
- Rezygnujesz z kolejnego koncertu? - Usłyszałem pełen wyrzutu głos nad głową.
Zatrzasnąłem laptopa i westchnąłem.
- Po prostu gorzej się czuję - Odparłem prawie natychmiast.
- Nie kłam - Rzekła Olivia, a jej oczy zwęziły się w ramach podejrzliwości.
- No dobrze.. - Mruknąłem i pociągnąłem ją lekko za rękę.
Usiadła koło mnie, a ja z pasją wpatrzyłem się w jej oczy. Niegdyś o barwie czystego miodu, teraz jakby lekko wyblakłe. Tak jakby uchodziło z nich życie.
- Nie chcę, abyś przeze mnie czegoś unikał - Powtórzyła po raz setny tego tygodnia.
Była taka słodka i niewinna, kiedy próbowała mnie przekonać do swoich racji. Powoli ulegałem..
- Nie chcę Cię stracić - Burknąłem, czując jak jej czar powoli mną owładnął.
Przez chwilę zamilkła, wpatrując się we mnie z rozszerzonymi zrenicami. W końcu się opanowała i postanowiła kontynuować:
- Obiecuję, że jeśli tylko poczuję się gorzej zadzwonię - Złożyła rękę na piersi w ramach przyrzeczenia i uśmiechnęła się pokrzepiająco.
Chęć obcowania z fanami i zaufanie popchnęły mnie do czegoś, czego potem żałowałem.
- Naprawdę?
Pokiwała gorliwie głową i szpenęła:
- Uwierz.
Zbliżyła swoje usta do moich i delikatnie je musnęła. Tak jak lubiłem najbardziej..
***
Zeszłem w pośpiechu ze sceny, uprzedzając wcześniej Zayna, że ma dokończyć moją zwrotkę. Byliśmyw fazie ostatniej piosenki 'I want', kiedy poczułem w kieszeni gwałtowne wibracje. Na jednym wydechu odebrałem i poczułem jak mój świat osuwa się w jednej sekundzie.
- Liam.. - Lexi cicho łkała.
Jej szloch wypełniał ciszę między dwiema słuchawkami.
- Już jadę - Wydukałem wciąż nie wiedząc co robię.
- Jest w centralnym szpitalu.. Jesteśmy.. Ja..
Rozłączyłem się i z kamienną twarzą pognałem przed siebie.
***
- Pan Payne? - Usłyszałem cichy głos lekarza.
Z otępieniem spoglądnąłęm w górę, a moje i tak zaczerwienione oczy pokryły się szklistą powłoką.
- Pana dziewczyna miała mnóstwo szczęścia - Zaczął tak niedorzecznie, że miałem go ochotę walnąć - do krwotoku wewnętrzenego nie doszło. W miarę panujemy nad sytuacją.
Westchnąłem. Nie wiedziałem czy się śmiać czy płakać.
- Musi pan tylko zadecydować..
- O czym znowu - Wtrąciłem niegrzecznie.
- O życiu..
_________
Zdaje sb sprawę że jest żałosny..
Ale przeczytacie :D