Kiedyś to było inaczej. Wszystko na odwrót. Nie było tej bieganiny, tego stresu i niepewności, jaką dzisiaj niesie każdy dzień. Wtedy wcale nie czekało się z utęsknieniem na weekend, bo z domu można było wyjść bez problemu zaraz po powrocie ze szkoły. Był czas na odpoczynek i zabawę. Czas na życie. A teraz? Szkoła, szkoła, szkoła, matura, matura, matura. Wiem, że to już tylko miesiąc. Ale co potem? Zapewne będzie jeden wielki śmiech przy wynikach. A później strach, co z tym fantem zrobić.
Może przemyślenia niezbyt optymistyczne, ale i tak jestem wesoła. Cieszę się, że pomimo tego zmęczenia stać mnie na szczery uśmiech. ADHD jednak robi swoje. Do tego nareszcie trzy dni temu przyszła prawdziwa wiosna. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy śnieg się stopił i ujrzałam zieloną trawę i pączki na drzewach i krzakach... Ach, ta przyroda jest taka fascynująca.
Teraz tylko trzeba przygotować się na solidny kopniak wymierozny przez alergię i astmę. Ale i tak biegać będę.
Już dziś to robiłam, mimo mżawki na zewnątrz i kupek śniegu wokoło bieżni. Pozdrowienia dla pana z samochodu, który zachęcał mnie i koleżankę do ruchu wspaniałomyślnym okrzykiem: "Biegać! Biegać!".
No i nie mogę pominąć mądrali, który zamknął drzwi od tyłu, dzięki czemu musiałam iść dookoła budynku (poza terenem szkoły), by dostać się do wewnątrz i iść na matmę.
Dzień zaliczony do udanych. :) Tylko ten sen...
Illuminated