> wstawiam ponownie, bo zdechło, a to jedyna notka, na której mi zależy
Martynka ;*
(po napisaniu notki: dużo tego wyszło... o.o)
teraz, kiedy mam to konkretne zdjęcie, mogę sobie pozwolić W KOŃCU na dodanie tej notki. chociaż to może być trudno. tak - trudne może być upchnięcie tego wszystkiego w zwykłych słowach ze zwykłych literek.
ale niech będzie, spróbuję:
zacznijmy od tego, że moje życie nadal nie nadaje się do tego, żeby zrobić z niego program rozrywkowy na MTV (co prawdopodobnie jest jego wielkim plusem), ale osobiście uważam, że jest tak wypełnione po brzegi 'czymś fajnym', że z całym spokojem mogę zacząć rzygać tęczą. zwłaszcza ostatnio. ale chociaż tyle rzeczy mogę tu spokojnie rozłożyć publicznie na czynniki pierwsze, to poprzestanę na jednym. na czymś naprawdę naprawdę NAPRAWDĘ wyjątkowym.... ograniczę się do tego jednego Konkretnego Tygodnia, który dla mnie był... cóż - surrealistyczny. dlaczego? to proste. nawet teraz wszystko to CO BYŁO wydaje mi się jakieś takie mało prawdziwe i prawdopodobnie gdyby nie rysunek na mojej szafie, to nadal uważałabym to za najzwyklejszą fikcję. nie patrz tak, właśnie tak się teraz czuję. a da się inaczej? po jakichś 4 latach zwykłego pisania i jako takiego planowania - stoisz przede mną Ty. nawet nie umiem odpowiednio opisać tego uczucia. ale kiedy na Ciebie czekałam... z każym Twoim kolejnym sms'em moje podniecenie (nazywajmy rzeczy po imieniu) rosło, a nerwy mocniej i mocniej ściskały mi gardło i żołądek. i wypełniała mnie taka cholerna radość. że w końcu Cię zobaczę. BYŁAŚ TUTAJ. U MNIE. ROZUMIESZ TO? bo ja jeszcze nie do końca. Twoja obecność wplotła się w moją codzienność. na jeden calutki tydzień. wiem, że to czytasz, więc TERAZ SIĘ UŚMIECHNIJ ;d
uwielbiam Cię, Martyynka ;*
nawet nie wiesz jak istotnym elementem (ah, to przedmiotowe traktowanie kobiet, nigdy się nie nauczę ;o) mojego życia jesteś. teraz jeszcze bardziej wątpię w istnienie boga. a jeżeli jednak ktoś tym wszystkim zarządza, to albo jest idiotą albo kompletnym dupkiem. każdy inny pozwoliłby mi mieszkać max 1h drogi do Ciebie *nop* *nop* *nop*. OKRUTNE.
bawi mnie to, że miałyśmy iść w różne miejsca, a ostatecznie wychodzenie z domu sprowadzało się do wychodzenia na jedzenie/po coś do jedzenia. teraz jeszcze bardziej lubię chadzać do KFC (kubełek na śniadanie o 16?) i subway'a. jeszcze bardziej lubię empik. lubię jeść chipsy. i ciastka. i wafelki. lubię. zwłaszcza nocą. siedząc do 5 rano (jeszcze nigdy nie udało mi się tego robić przez tyle dni) przy niskobudżetowych horrorach. chociaż wydaje mi się, że takie filmy to i z moimi oszczędnościami idzie zrobić, więc... to jest NISKObudżetowe? humpf. i od tamtego momentu moim ulubionym reżyserem jest i forever and ever będzie Dennis Devine. bo żadnego innego reżysera nie rozpoznasz po pierwszym kadrze... -,- cierpię też na lęk przed zębami w pochwie czy niebezpiecznym stworem, z którym można walczyć tylko w stroju z zestawu Rambo-zrób-to-sam-przyklając-sobie-śrubokręt-do-ramienia-taśmą. zapamiętam też, że nie należy walczyć z psem-cyborgiem, bo mogę natknąć się na wariatkę próbującą uprawiać ze mną seks w pokoju pełnym neonów (WTF?). poważnie, kto to wymyśla? i czemu Jabberwocky (<3) tak szybko schodził po drabinie? dlaczego na tej imprezie nie było muzyki? jak można nagrać trzy filmy w tym samym miejscu? czemu wszędzie był Randal Malone? dlaczego, do cholery, nie mogli wyjść z tego budynku i kto ćpa pierczarki? odpowiedzi na te i inne pytania.. no właśnie, co z nimi? eah? chyba muszę się z tym borykać do końca życia, ale nic to.. i tak zabiją mnie spirale ;/
podobały mi się te wszystkie detale Twojego pobytu. wszystkie żyjące istoty będące 'kotkiem'. jak pchałaś się na mnie w nocy (przynajmniej wystarczy Cię nacisnąć, żebyś wróciła do pozycji startowej ;d). i przymus zapalania Ci światła na korytarzu. i poranne szalone oczy Kumy. i rozmowy o disney'u (Mustang, kurwa, z dzikiej doliny, o.). i lubię dźgać Cię w brzuszek, kiedy uważasz inaczej niż ja uważam, a ja zawsze uważam poprawnie, bo jestem nieomylna. mhm, mhm. i lubię kiedy się uśmiechasz. i lubię kiedy się śmiejesz... i lubię, kiedy to mi udało się to spowodować. poważnie ^^
piszę tu te wszystkie mniejsze i większe pierdoły, bo chcę jak najlepiej zapamiętać Twój pobyt tutaj. i z niecierpliwością czekam aż znowu Cię zobaczę. teraz nasza znajomość jest namacalna (rozbierasz się, rozbierasz? *__*). jeszcze bardziej prawdziwa. i jesteś jeszcze ważniejsza.
śmieszne jest, kiedy Ty coś mówisz, a ja już o tym wiem, chociaż nigdy Cię na oczy nie widziałam. ogarniało mnie wtedy takie dziwne uczucie.. przyjemne uczucie. jesteś jedyną osobą, która wie o mnie DOSŁOWNIE wszystko. nie pomijając żadnego szczegółu ^^
teraz przyjemnie będzie mi się kojarzyć Apteka Morska, chociaż dla mnie ona nigdy nawet nie istniała.
bo fajnie jest mieć psa z lasu, kota ze śmietnika i przyjaciółkę z internetu.
>
a teraz znowu żyję sobie w swojej własnej codzienności. i tęsknię. i coś czuję, że będę tęsknić dopóki znowu się nie zobaczymy. ale to nieważne. szybko zleci.... ;d
Inni użytkownicy: olejtoxddderwa22protectyourauraelmariachi28921lordmagriffy93gandaharbulkazpasztetemkobekontakarolekrsgagi89plk
Inni zdjęcia: Zamek Czocha purpleblaackSparta 2praga - Opava wroclawianinMalina lepionkaSikora bogatka slaw300Troska. rainbowheroineNie ma Ciebie rainbowheroine‘Nie chciała się zgodz martawinkel9 / 03 / 25 xheroineemogirlx1407 akcentovaTurkusowo, fioletowo i w Pumie xavekittyx