Nie sądziłem, że człowiek słowem może tak wiele ździałać. Wystarczyło odebrać wiadomość, której się nie spodziewałeś. Zaczynasz milczeć, bo żadne zdanie nie ma już sensu. Wlczyłem do ostatniego tchu, do ostatniej kropli krwi. Znowu zrzuciłaś wszystko na mnie, że to ze mną jest coś nie tak. Przestałem patrzeć na to co robisz i nie pozwolę Ci, byś wmówiła mi, że jestem do niczego. Zmieniłem się i nawet nie napiszę Ci żebyś spierdalała, bo to mówi o Twojej dojrzałości. Wiem, że oboje zawiniliśmy, że raz nad Tobą były czarne chmury, a raz nade mną. To wcale mnie nie zniechęciło do próbowania, bo wiem, że kiedyś wszystko się uda. Trzeba tylko w odpowiednim czasie do wszystkiego podejść. Lecz to nie ważne, ponieważ nigdy nie posłuchasz mnie i nie przeczekasz burzy, by w końcu wyszły lepsze dni. Pozwoliłem Ci siebie zniszczyć ale nie gniewam się za to, odpuściłem. Nauczyłem się wybaczać, bo wiem kim jest człowiek i rozumiem każdego. Zadałaś mi kilkaset ciosów, zdarza się, jestem odporniejszy. Kiedyś zapomnę, bo nie ma sensu próbować pojednać się z wrogiem, jeśli on nie chce odłożyć broni.
Idź, na przód, nienawidz mnie bo przecież nie jestem człowiekiem.
.
.
.
Oglądam w tym momencie wszystkie Twoje stare zdjęcia.
Zastanawiam się, czy napisać i spytać co u Ciebie.
Ale pamiętam dzień w którym żegnałaś mnie ostatecznie.
Życie mi umyka tak szybko jak wskazówki w zegarze.
Czuję wielką pustkę, którą próbuję wypełnić alkoholem.
Wiem, że zaczynam błądzić ale to bez sensu tak bez Ciebie.
Jestem uwięziony w pajęczyny Naszych wspólnych wspomnień.
Nie jestem w stanie pokonać oceanu upadających łez na podłogę.