Po kilkunastu minutach dojeżdżamy pod mój blok. Nikodem pomaga mi zsiąść z motocykla. Zdejmuję kask i oddaję chłopakowi.
- Dzięki - mówię cicho.
Idę powoli w stronę klatki. Zatrzymuję się przed drzwiami.
- Hej - odwracam się do Nikodema. - Masz może ochotę wejść do środka? - pytam niepewnie.
- Jasne, przy okazji spojrzę na Twoją nogę, co? - podchodzi do mnie.
- Może - odpowiadam i wchodzę do klatki.
Wejście po schodach to wielka męczarnia, pomimo tego, że Nikodem mi pomaga.
Otwieram drzwi i odwracam się do chłopaka.
- Tylko się nie przestrasz. Nie zdążyłam posprzątać przed wyjściem.
Wchodzimy do środka.
Moje mieszkanie nie jest wielkich rozmiarów. Zwykła kawalerka na obrzeżach miasta. Tanio, ładnie, a co ważniejsze spokojnie.
Wchodzę do pokoju i zrzucam ubrania z kanapy na podłogę.
- Masz może ochotę na coś? - pytam.
- Nie, dzięki - uśmiecha się i siada na kanapie.
Ja i tak robię swoje, i idę do kuchni, sięgam z lodówki dwa schłodzone piwa, biorę z szafki jakieś chipsy i wracam. Produkty kładę na stole i wracam jeszcze po otwieracz.
- Usiądź wreszcie - mówi - Kostka już Ciebie nie boli?
Jestem tak zszokowana faktem, że wsiadłam na motocykl, iż całkowicie zapomniałam o bolącej kostce.
- Już tak - uśmiecham się pod nosem, wracając do pokoju. - Otworzysz? - pytam i podaję Nikodemowi otwieracz.
- Nie zapominaj, że przyjechałem tutaj motocyklem - mówi i otwiera dwa piwa.
- Po jednym nic się nie stanie, no chyba że upijesz się, to wtedy pozwolę Ci ewentualnie przenocować - biorę małego łyka z butelki.
Chcę wstać, ale chłopak mnie zatrzymuje.
- Siedź mówi.
- Ale ja chciałam włączyć jakąś muzykę.. tłumaczę się.
- Ja włączę i za chwile spojrzę na Twoją kostkę.
Już po krótkiej chwili z głośników leci spokojna melodia. Nikodem siada obok mnie i podnosi moją nogę, po czym opiera ją na swoim kolanie. Podwija nogawkę do góry i wzrokiem śledzi każdy zakątek w okolicach zaczerwienienia.
- No ładnie.. Przemęczyłaś ją i spuchła Ci. Gdzie masz bandaż? - pyta.
- Powinien być w szafce w kuchni przy oknie - odpowiadam i czekam zaledwie kilka sekund, aż wróci.
Sprawnie owija moją nogę bandażem, a ja podziwiam każdy jego ruch.
- A Ty się na tym znasz? - pytam.
- Miałem ojca lekarza.
- Miałem? - powtarzam cicho.
- Rak wyniszczył jego organizm.
- Przykro mi - kładę dłoń na jego ramieniu.
- To było 5 lat temu, a ja nadal czuję cholerną pustkę. Był najlepszym tatą pod słońcem i moim najlepszym przyjacielem - przerywa. - Załamałem się... Miałem tylko go na tym chorym świecie. Po jego śmierci zaopiekowała się mną ciotka, jego siostra. Nie przepadałem za nią, ale wolałem to, niż dom dziecka. Popadłem w ... - znowu przerywa.
Widzę, że chce coś powiedzieć, ale nie mówi, a ja nie nalegam. Ściskam jego ramię, aby wiedział, że jestem przy nim.
Kończy bandażować moją kostkę i spogląda na mnie.
- Po kilku dniach powinno być już okej - uśmiecha się.
- Dziękuję - odwzajemniam uśmiech.
Sięgam po piwo i upijam łyk. Nadal czuję jego wzrok na sobie. Spoglądam na zegarek, jest 23.
- Na mnie już czas - mówi, a ja odwracam się w jego stronę.
- Już? - pytam zdziwiona.
- Tak, jutro czeka mnie ciężki dzień.
- Dobrze - mówię i próbuję wstać, a Nikodem mi pomaga.
Idziemy w stronę drzwi.
- Dałbyś mi swój numer? - pytam, kiedy kończy się ubierać.
- Życie jest długie, a my na pewno jeszcze się spotkamy - mówi i uśmiecha się. Ja również silę się na uśmiech.
- W takim razie do zobaczenia niebawem.
- Do zobaczenia, Leno - otwiera drzwi i wychodzi.
Gaszę światło i rzucam się na łóżko. Jestem zmęczona i marzę tylko i wyłącznie o spokojnym śnie...
Inni zdjęcia: 127. atanaja patkigdja patkigdNiech Miłość Zawsze Zwycięża!!! mnilchasja patkigdja patkigdKlasztor Kamedułów bluebird11Ul schodowa felgebelZnak ogrodowy felgebelNapisy na scianie felgebel