Kolejny raz to samo. Znowu to samo. Liczę dni. Nie mam sił, żeby wstać. Nie mam sił by wyłączyć budzik, by wziąć torbę i pójść do szkoly, siedzieć tam, słuchać tego pierdolenia, by z niej później wrócić. Mój organizm nie wytrzymuje, znowu nie mogę się ruszyć, znowu tu tkwię. Musi się coś zmienić, musi.