photoblog.pl
Załóż konto

Samotność - nowa przyjaciółka

Nigdy nie płakałam tak długo ani tak głośno jak tym samochodzie. Byłam załamana, przepłakałam pół soboty, niedziele całą przeleżałam i też przepłakałam tak żeby nikt nie widział ale miałam wrażenie, że nie mogę uwolnić się od tego uczucia, które sieje spustoszenie w moim sercu, nie mogłam jeść, nie mogłam spać, ciągle płakałam, wyrzucałam sobie co robiłam źle. Ciągle zadawałam sobie pytanie. Dlaczego? W niedzielę wieczorem musiałam wyjść z domu, pobyć sama, wsiadłam w auto, kupiłam sobie paczkę papierosów i udałam się na najbardziej pusty parking żeby móc dać upust tej histerii, trzęsłam się i płakałam jednocześnie, nie mogłam nad tym zapanować aż po półtorej godzinie nie miałam już czym płakać. Odpaliłam samochód i przez kolejne dwie godziny jeździłam bez celu. Wróciłam do domu, nawet się nie wykapałam, poszłam w tłustych włosach spać gdzie naprawdę rzadko mi się to zdarza ale nie miałam sił. Zasnęłam, miałam piękny sen o nas przytulających się, wokół nas hasał nasz piesek, było ciepło na dworze, świeciło słońce a my piknikowaliśmy na kocu i bańka pękła o 4 rano, obudziłam się i na początku byłam zdezorientowana, chciałam od razu do niego napisać i podzielić się nim swoim snem aż dotarła do mnie rzeczywistość i strach znowu zdusił moje gardło a do oczu zawitały łzy, chciała się wtedy nie obudzić i trwać w tym błogim snie ale życie nie jest dla nas łaskawe. Musiałam się ogarnąć, bo musiałam iść do pracy. Poszłam się wykąpać i umyłam głowę, nałożyłam minimalny makijaż, delikatnie pomalowałam rzęsy, bo wiedziałam, że nie ma sensu więcej nakładać. Napisałam do niego, że chciałabym porozmawiać, czułam że tego nie uratuję ale naprawdę chciałam, miałam plan, chciałam mu opowiedzieć co chce w życiu zmienić żeby było nam lepiej. Zgodził się więc moja nadzieja jeszcze bardziej urosła. Pojechałam do pracy wcześnie, była przed wszystkimi, kiedy przyszła moja kierowniczka zapytałam czy ma czas porozmawiać na osobności w jakimś pomieszczeniu, poszłyśmy i jak tylko zamknęłam za sobą drzwi to rozpłakałam się i powiedziała, jej po krótce, że rozstałam się z moim narzeczonym i potrzebuję urlopu żeby sobie to wszystko poukładać oczywiście wykazała się pełnym zrozumieniem i przystała na wszystko. Cały dzień stresowałam się przed rozmową z nim i powstrzymywałam płacz żeby nie rozbeczeć się na środku biura, musiałam średnio co godzinę wychodzić do toalety i sobie popłakać, wszyscy widzieli jak tragicznie wyglądam no ale co miałam zrobić. W końcu zaczęła się zbliżać godzina naszego spotkania, spotkaliśmy w naszym mieszkaniu, przyjechałam 40 min wcześniej i najpierw pół godziny wyłam w aucie, bo nie chciałam żeby widział mnie taką zniszczoną. Szłam na tą rozmowę z nadzieją, słabą ale jakąkolwiek. Umarła ona po wejściu do mieszkania i po tym jak zobaczyłam pustkę w jego oczach, nie wytrzymałam nawet 5 min, zalałam się łzami. Głównie to on mówił, że chce odnaleźć siebie, chce nauczyć się żyć samemu, bo nigdy nie miał ku temu okazji, chce pożyć i posmakować życia, bo zapomniałam na początku wspomnieć, że byłam jego pierwszą dziewczyną. On się na to przygotował, bo jak się okazało podczas rozmowy, od dłuższego czasu o tym myślał, miał bliskich wokół siebie, którzy wiem, że go wspierają a ja mierzyłam się koszmarem tu i teraz. Byłam wściekła, chciałam żeby odczuł taki sam ból jak ja wtedy po raz kolejny uświadomiłam sobie, że ja naprawdę go Kocham i nie chcę go krzywdzić. Trochę pogadaliśmy ale na powrót z jego strony nie było mowy, dograliśmy kilka tematów, bo mieszkanie w większości jest jego więc ja tam mam gówno do gadania, dostanę tylko to co wpłaciłam na kredyt podczas mojej nieobecności, pozostałe dwa lata to jak koszty życia  tak usłyszałam więc nic mi się nie należy. Oddałam klucze i wyszłam. 

Dodane 4 godz. temu
12
Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika obdartazemocji.