Z LEKKĄ NUTKĄ LEVIKOSTWA ... 

~> Ja i maskotka naszej B2-ekipy , Robot KUKA.

ELOSZA !

Wiiitam serdecznie tych, którzy zdecydowali się pojawić na mym blogu po przerwie. Nie pojawiałem się tu od dwóch miesięcy... Może to i dobrze. Zdjęć mi nie przybyło w zasadzie, a o tym co się działo... nie chciałbym szczegółowo pisać.

Co nieco się pozmieniało, ciężko by powiedzieć czy ogólnikowo na dobre. W każdym bądź razie w grudniu dostałem rekordową wypłatę, a w ciągu miesiąca w kieszeń wpadło jeszcze drugie tyle, co umożliwiło mi sprawić na Święta drogie prezenty, na Sylwestra zakupić drogie alkohole, a w międzyczasie w ogóle nie żałować pieniędzy na codzienne wydatki. Niestety lekka ręka mi została i w styczniu krótko po wypłacie nie miałem nic... i musiałem pożyczać.

Zaliczyłem kilka wyjść do kina, wycieczkę do Malborka oraz do czasu bardzo f@jną plenerową wysokoprocentową popijawę w najmroźniejsze dni, gdzie na długiej picie alkoholu przerwał patrol policji... który zastosował jedynie upomnienie. Event ten miał swoje następstwa, a mianowicie z byłą dziewczyną zerwaliśmy ostatecznie kontakt czy też nawet bym rzekł nieoficjalny związek - jak dotąd skutecznie, i widać, że nic w tej kwestii się nie zmieni...

Nie chcę mówić o ostatnich dniach, o życiu emocjonalno-towarzyskim dotyczących codzienności, bo nie chciałbym zwać niczego, jak nie powinienem. Zaliczyłem wódeczki, niejeden dobry relax, jak i spotkanie z kimś, o wyjątkowo ślicznych oczach, które znad złocistego napoju w jednej z nadmorskich restauracji uświadomiły mi, że nie miałem z takimi do czynienia od 2004r.

Jednakże to tylko spotkanie, nikt niestety nie mówi o niczym więcej, i szukając swojego miejsca będę uczestniczył w jeszcze niejednym takim.

Swego rodzaju progres lub jego zapowiedź nastąpił w pracy. Dzień czy dwa przed minięciem mojego roku w FM Bimet rozmawiałem z Mistrzem o konkretnej umowie dla mnie. Ten z uśmiechem obwieścił mi, że nie szykują się żadne takie, a co najwyżej zwolnienia i zamiar dawania wszystkim takich umów jak moja - łatwiej pracownika wtedy zwolnić. Kilka dni później po rozmowie z brygadzistą i jego konsultacji z kierownictwem otrzymałem od wspomnianego "zielone światło" na szkolenie na "Ustawiacza Kąpieli Galwanicznych B2", co da mi można powiedzieć awans o dwa szczeble...

       Ostatnio zacząłem się zastanawiać nad swoimi związkami, od prawie dekady. Doszedłem do wniosku, że moje zachowanie, mój stosunek do partnerki jest zależny od jej charakteru. Każda z nich wymodelowała swojego chłopaka jak plastelinę, a nawet nie zdawała sobie sprawy.

      Uległość budziła we mnie dominatora, prawdziwe oddanie i miłość, po wpadkach z poprzedniego związku wzbudziło we mnie romantyka i równie lojalnego partnera. Mimo uczucia, w pewnej ze znajomości narodziły się we mnie wyższość, rozdrażnienie i momentami agresywna pogarda, a to dlatego, że napotkałem żałosną osobę robiącą wiecznie głupie, nieprzemyślane rzeczy, niby nie na pokaz, ale tak naprawdę z chęci zdobycia uwagi w towarzystwie i "dobrej zabawy" dziewczyna ta wykazywała się brakiem wiary, lojalności i chęci progresu.

     Biorąc pod uwagę odczucia, które towarzyszą mi, gdy mam kontakt z dziewczynami dojrzalszymi emocjonalnie i choć trochę ambitnymi... stwierdzam iż taka jest mi potrzebna, jeśli chcę stworzyć coś na stałe. Mimo, że często zachowuję się infantylnie, przy porządnych młodych kobietach nie mam problemu z rozmową na poziomie, a z szacunku do zauważalnie wartościowej osoby potrafię się kontrolować. Powiem więcej, często budzi się we mnie instynkt zdrowej rywalizacji, chęci utrzymania poziomu.

     Widocznie od pewnego poziomu IQ kooperacja ze mną jest bezproblemowa, i nawet, zdaje mi się, ciekawa oraz przyjemna.

Eh, ale która inteligentka zdecydowałaby się na kogoś takiego jak ja?