Cisza na trzy instumenty
W domu panowała cisza. I była to cisza na trzy instrumenty. Gdybyś tu była, zburzyłabyś ciszę, a tak brak ciebie jest pierwszym instrumentem. Gdybym nie był totalnym idiotą, między nami toczyłyby się rozmowy, które zburzyłyby ciszę. Ale pojęcie ,,my'' już nie istnieje. Nieważne jest to, że przynajmniej jedno z nas tego nie chce. Brak ,,nas'' jest drugim instrumentem. Trzeci instrument początkowo ciężko uchwycić. Nie jest on po prostu ciszą. On jej dyryguje, rozkazuje i kieruje nią. Ten trzeci rodzaj ciszy to poruszanie się cząsteczek powietrza przy pomocy oddechu człowieka czekającego na śmierć. Gdyby zburzyć pierwszy i drugi rodzaj ciszy, trzeci zniknąłby na zawsze.
Nikt nie pomaga. Nic nie pomaga. Raniony rani dotkliwiej. Ale nigdy nie zrani raniącej. Niczym zwierzę zakochane w łowczyni, idę na pewną śmierć. Bez strachu i z nadzieją, że dojrzy coś więcej w moich oczach.