kiedy ich usta złączyły się po raz pierwszy
głos w radiu śpiewał "jakby świat kończył się"
a noc była ciemna i gęsta. lepka.
zwiastowała nieuchronne nadejście apokalipsy
wirowali w tańcu wśród wiązek światła
różowych, zielonych
czerwonych jak krew i białych jak mleko
a noc krzyczała z dzikiej, nieokiełznanej radości
oddychali gniewnie w wilgotnej pościeli
gwałtownie ścierając z siebie każdą tajemnicę
a noc smakowała jak miód
sklejała ich ciała, sklejała ich zmysły
mieli piasek pod powiekami
fale próbowały jeszcze kołysać ich do snu
lecz niebo szeptało już ciuchutkie "dzień dobry"
zuchwała noc uciekła huraganem
a dzień przywitał ich przeciągłym uśmiechem
nagich, ironicznie bezbronnych
jeszcze zaskoczonych
wpatrujących się w siebie z na wpół otwartymi ustami
*nie piszę o was, bo chciałabym, byście wrócili
piszę, bo daliście mi inspirację, by pisać
nawet kiedy uczuć tych już we mnie nie ma