z czasem zaczęłam bać się dobrych chwil
z przestrachem oczekując na to, co następuje
kiedy już minie ich pierwszy, złudny, owiany magią czar
tego, że twoje oczy stracą swój niegasnący blask
dłonie przestaną być tak niecierpliwe
a starannie selekcjonowane kiedyś słowa uciekać zaczną w pośpiechu
że przestaniemy przysiadać na parapetach
i zmrużonymi oczami wpatrywać się w niebo
że przestaniesz zrywać dla mnie kwiaty i całować mnie w nos
mamy przed sobą cały świat
nieokiełznany, dziki horyzont
stoimy wśród rozległych pól, wokół nas nic, tylko przestrzeń
nie chcemy czekać, chcemy biec, zdobywać
łakniemy więcej, więcej, wciąż więcej i więcej
czy jest w tym wszystkim miejsce dla pielęgnowania uczuć
gdy robią się stare? świat mówi, że nie, wolno i wyraźnie
podsuwając nam przed oczy całe gamy przebrzmiałych historii
których melodii bez fałszu nikt nie potrafi już dziś zanucić
chciałabym, byśmy zawsze byli szczyptę obłąkani
niech z chmur leje się mleko
a to, co dzieje się wokół, to będzie takie subtelne prima aprillis