kocham życie nieprzytomnie
mam je pod paznokciami, za uszami,
wwierca mi się uparcie w każdą komórkę
frywolnie, buńczucznie
a ja nie protestuję
tańczę ulicą prawie płynąc
zabawnie poruszam nosem
coraz więcej zagłębień w okolicy oczu
pojawia mi się podczas radości czerpanej z tych uniesień
czasem odpoczywam w cieniu
starych drzew i młodych liści
plamiąc palce i brodę wiśniowym sokiem
rzeka błyszczy się tysiącem szalonych, złotych ogników
wbiegam do niej tak szybko, że szybciej już nie mogę
rozpryśnięte krople są moją najpiękniejszą biżuterią
zapada zmierzch
łapiemy się za ręce tam, gdzie żarzy się ogień
z policzkami rozgrzanymi do czerwoności
gdzieś w oddali sztuczna gra świateł
daleko za nami
dotykasz moich warg
którymi rano próbowałam rosy
powoli przesuwasz palcem
po wszystkich moich neuronach
pasja
amok
powiedz
z czym może się to równać