Neymar's POV
Spojrzałem przed siebie jeszcze raz i oceniłem stan upojenia każdego ze znajdujących się tu osób. Nie był najlepszy, ale zdecydowanie nie zaliczał się do tego etapu, w którym ludzie zasypiają na stojąco lub robią inne, gorsze i niekontrolowane rzeczy, których wstydzą się na drugi dzień. Zgarnąłem czerwony kubek z drinkiem. Obok leżały również limonki, ale nadal źle kojarzyły mi się z sytuacją, kiedy to Alice postanowiła spijać shoty pewnego wieczoru razem z Mattem, a przy okazji zlizywać sok z cytrusu z jego szyi. Właściwie to nie mam pojęcia dlaczego nie obiłem mu mordy za tę akcję. Może dlatego, że nie wiedział iż zależy mi na Alice? Albo ewentualnie ona byłaby na mnie jeszcze bardziej wściekła, a to nie poprawiłoby naszego położenia w żaden sposób. Wzrokiem błądziłem po ludziach gromadzących się przy ognisku. Szukałem tylko jej. Wyczekiwałem tego zabawnego, skwaszonego wyrazu twarzy, kiedy jakiś pijany chłopak zaproponuje jej piwa. Jej pięknych, długich włosów, uśmiechu i zarumienionych policzków, gdy ja nieumyślnie ją zawstydzę. Kurwa! Ja chyba naprawdę jestem pojebany. Powinienem się dobrze bawić, a nie myśleć o lasce, która mnie unika. Jednak nic na to nie poradzę, że wszelkie myśli w tę i z powrotem kierują się do niej. Mija mnie grupka zataczających się dziewczyn i bełkoczących coś niezrozumiałego. Nawet nie pomyślałem o tym, że chciałbym którąś przelecieć. Zanim poznałem Alice pewnie już dawno, jedna z nich byłaby u mnie w łóżku. Ale nie teraz. Teraz pragnę tylko Jej i nikogo innego nie mam zamiaru do siebie dopuścić. Wiem co zrobiłem ostatnio, doskonale zdaję sobie sprawę jakim kretynem byłem, ale to więcej się nie powtórzy. Nie ma prawa. Nadal mam nadzieję, że przyjedzie tutaj chociaż na chwilę, by nie zrobić przykrości Mattowi, a wtedy ja wykorzystam sytuację i z nią pogadam. W jednej chwili dołączam się do kółka otaczającego ogień. Gorące płomienie niemal parzą mnie w nogi, ale prawdopodobieństwo, że się tutaj pojawi każe mi zostać i czekać. Nerwowo cały czas przeszukuję postacie w obrębie kilku metrów. Miałem racje. Przyszła. Podrywam się z miejsca, na którym uprzednio siedziałem, by mieć lepszą widoczność. Ma na sobie te obcisłe jeansy, które tak uwielbiam i które doskonale uwydatniają jej zgrabne nogi. Biały sweter wydaje się być lekko przyduży i jej drobna postura niemal topi się w nim, ale mimo wszystko wygląda perfekcyjnie. Z daleka mogę zauważyć, że nie prostowała włosów i długie fale nadal spadają na tył pleców. W ręku trzyma butelkę, jak się domyślam z alkoholem, a dokładniej winem. Wita się z Mattem, a on obdarowuje ją całusem w policzek. Zaciskam pięści i walczę z chęcią przyłożenia mu, ale uspokajam się, ponieważ wiem, że to do niczego nie prowadzi. Podaje mu trunek i zaciera ręce. Widać, że jest zdezorientowana. W końcu opuszcza ją, a ona zapewne zastanawia się co zrobić. Wychodzę w jej stronę, jest obrócona do mnie tyłem więc może to i dobrze, bo mogłaby uciec, gdyby mnie zobaczyła. Chociaż w sumie dlaczego ma uciekać? Po drodzę zgarniam kolejny kubek z alkoholem, tym razem jednak nie dla siebie, lecz dla niej. Cały czas się uczy, więc teraz powinna trochę wyluzować.
-Hej -głos wydostaje się z mojego gardła. Brzmię bardzo ochryple, a wcale nie zdawałem sobie z tego sprawy. Czy ja się denerwuję?
Obraca się w moją stronę i na jej twarzy maluje się chyba rozczarowanie, albo nutka zaskoczenia? Nie mam pojęcia, ale nie jest to w żadnym stopniu coś czego oczekiwałem.
-Co ty tutaj robisz? - pyta mnie od razu.
Nie wydawało mi się. Z jakiegoś powodu jest zła. Znowu zjebałem. Wyciągam w jej stronę procentową ciecz, bierze ją ode mnie i mam wrażenie, że robi wszystko byle mnie nie dotknąć.
-To samo co ty. Jestem na ognisku u Matta -staram się brzmieć spokojnie.
-Umm, faktycznie. Głupie pytanie -karci się. Jest zdenerwowana i chyba pierwszy raz nie wiem co mam jej powiedzieć.
-O co chodzi? - chcę się za wszelką cenę dowiedzieć dlaczego mnie unika.
Spuszcza wzrok.
-Dlaczego mnie unikasz? -ponaglam - kiedy ja prosiłem cię o spotkanie, nie miałaś czasu i byłaś zajęta. Kiedy natomiast Matt zaprasza cię do siebie, ty przychodzisz.
Przy końcu zdania głos niekontrolowanie mi się łamie. Ukłucie zazdrości, tak to się chyba nazywa. Upija kilka łyków alkoholu i oblizuje swoje zaróżowiałe wargi.
-Nie wiem po prostu myślę, że to i tak się nie uda. Cały czas dajemy sobie kolejne szanse, cały czas się kłócimy i spieramy o błahostki, to nie na tym to polega. Jeszcze nie zauważyłeś, że brniemy w takie koło bez celu? Mamy inne zainteresowania, inne poglądy, inny sposób patrzenia na świat -przysięgam, że spodziewałbym się wszystkiego jednak nie tego. Wolałbym, żeby wykrzyczała mi prosto w twarz, co znów zrobiłem źle, ale ona mówiła wszystko ze stoickim spokojem, bez żadnych jakichkolwiek, kurwa, pieprzonych emocji.
-Ale nie widzisz, że właśnie dlatego jesteśmy wyjątkowi? Tacy inni, a w gruncie rzeczy tacy sami.
-Nie Ney. Właściwie to na czym my stoimy? No właśnie, nie odpowiadasz. Czy kiedykolwiek chciałeś, żebym była Twoją dziewczyną? Czy kiedykolwiek myślałeś o mnie inaczej niż o "koleżance z drobnymi korzyściami"? Czy kiedykolwiek przyszło Ci do głowy, że chciałabym wiedzieć jakie uczucia mógłbyś ze mną wiązać? -jej obojętność boli mnie najbardziej. Ma racje, że nigdy nie powiedziałem jej co do niej czuje. Ani tego czy chciałbym, żeby była moją dziewczyną. To dla mnie też cholernie trudne, ponieważ do niedawna spałem tylko z dziewczynami, a z żadną nie planowałem nic przyszłościowo. Jednak z Alice jest inaczej i powinna dawno już o tym wiedzieć. Odwróciła się w drugą stronę i odeszła. Zostawiła mnie samego. Znowu. Cały czas to robi. Boi się rozwiązywania problemów i ucieka ode mnie. Stoję jak wryty, nie spodziewałem się czegoś takiego. Serce rozdziera mi się na kawałki. Znowu. Nie wiem co mam robić. Znowu. Tak cholernie za nią tęsknię i chciałbym przytulić i złożyć delikatny pocałunek na jej ustach, ale nie mogę. Znowu. Podchodzę stolika z napojami. Spijam kilka kieliszków, jakby miały mi pomóc rozwiązać moje problemy. Siadam na jednej z ławek, przyłącza się do mnie Camille. Ignoruję ją. Minęły dwie godziny odkąd nie widziałem Alice. Właściwie to nawet alkohol nie zniwelował tego cholernego ukłucia w mojej klatce piersiowej. Pewnie już wyszła. Spuszczam głowę, łokcie opieram o kolana. Czuję jak tleniona blondyna przybliża się do mnie i swoją dłoń kładzie na moich plecach delikatnie je gładząc. Nie reaguję. Swoją drugą kończynę przekłada na mój tors. Po chwili wślizguje się pod ciemną koszulkę. Dotyka mojej zimnej skóry. Staram się wyobrazić, że to Alice. Jednak nie mogę. Zaciskam oczy. Dłoń powoli błądzi w dół. Czuję jak dobiera się do mojego rozporka i stara za wszelką cenę go odblokować. Przesuwa palce po mojej męskości. Prawie jej się to udaje, jednak w pewnej chwili gwałtownie odskakuje, nie mógłbym na to pozwolić.
-Co ty do kurwy nędzy wyprawiasz?! -krzyczę i podnoszę głowę. Przed nami stoi Alice, wpatruje się w nas. Kilka łez majaczy w jej oczach i ucieka. Staram się nie zgubić jej w tym tłumie. Biegnę na zewnątrz. Widzę jej drobne ciałko trzęsące się i oplatające ramionami.
-Tak, dwadzieścia cztery, proszę przyjechać jak najszybciej -zamawia taksówkę. Przynajmniej mam czas by z nią pogadać.
-Alice czekaj! -odwraca się w moją stronę. Makijaż ma rozmazany, łzy spływają po policzkach.
-Zostaw mnie, tak będzie lepiej, mówiłam Ci! -wrzeszczy.
-Dla kogo będzie lepiej?! Dla mnie?! Czy dla Ciebie?! Jeśli spojrzysz mi prosto w oczy i powiesz, że nic do mnie nie czujesz i nie chcesz mnie znać, to odejdę. Obiecuję, nie zobaczysz mnie już nigdy więcej. Tylko powiedz mi to prosto w twarz. No powiedz -krzyczę. Podchodzę do niej wolnym, ale stanowczym krokiem.
-Powiedz mi to, teraz -nakazuję. Wybucha jeszcze większym płaczem. Chciałbym ją teraz przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze.
-Dobrze wiesz, że uczucia jakie żywię do Ciebie nie są obojętne, dobrze wiesz! -podnosi głos jeszcze bardziej -Ale co z tego! Związek, w którym tylko jedna osoba czuje coś do drugiej nie ma sensu. Rozumiesz? Tak bardzo jak chciałabym z tobą być, tak bardzo nie mogę. Niszczysz mnie. - mówi. Zaraz. Czy ona uważa, że nic do niej nie czuję?! Cholera, kurewsko tęskniłem za nią przez te wsystkie dni, kiedy nie mogłem przy niej być, myślę o niej cały czas, zależy mi na niej, chcę, żeby czuła się bezpieczna, a ona myśli, że nic do niej nie czuję?! Odchodzi ze spuszczoną głową. Przyciągam ją w ostaniej chwili i gładzę policzki. Patrzę jej prosto w zapłakane oczy, te piękne tęczówki nie spuszczają ze mnie wzroku nawet na sekundę. Mam ochotę wykrzyczeć jej, jak bardzo mi na niej zależy. Jak bardzo jestem w stanie się dla niej zmienić i zrobić dla niej wszystko. Ale żeby tylko mnie nie odpychała od siebie, żeby dała mi szansę, żeby się nie poddawała, żeby była zawsze przy mnie, bo bez niej jestem nikim. To ona ma nade mną całkowitą władzę, jeśli tylko mnie zostawi - zniszczy mnie.
-Kocham Cię -szepczę.
Inni zdjęcia: BARWINEK POSPOLITY xavekittyxJa nacka89cwaJa nacka89cwaZ synem nacka89cwaJa nacka89cwaJa pati991Ja pati991Ja pati991Na zamku pati991Ja :) nacka89cwa