photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 25 MAJA 2014

Rozdzial 28.

-To wszystko jest strasznie przereklamowane -słyszę słowa Neymara, kiedy na ekranie telewizora pokazują się już napisy końcowe. Chłopak delikatnie skubie opuszkami końcówki moich włosów i od czasu do czasu zawija pojedyncze kosmyki  wokół swojego palca wskazującego.
-Co jest przereklamowane? -dopytuję. Robię się coraz bardziej senna, zważając na późną godzinę.

-Ta cała wielka miłość. Takie bzdury nie istnieją w rzeczywistym świecie -gwałtownie podnoszę głowę z jego kolan. Siadam prosto na kanapie i spoglądam na niego wyczekująco.

-Nigdy nie wierzyłem w jakieś beznadziejne zakochanie. To dziecinada. Niektórym się wydaje, że przez to uczucie są w stanie się zmienić, zrobić dla tej osoby wszystko, a w gruncie rzeczy, kiedy już przychodzi co do czego to każdy myśli o swojej dupie -nie jestem zaskoczona doborem jego słów, ale tym, jakie zdanie ma o uczuciu, którym darzą się dwie osoby. Wiem, że nawiązuje do filmu, ale mimo wszystko czuję mały ból, lokujący się gdzieś w okolicy serca, gdy o tym mówi.

-Nie zawsze tak jest. Czasem zdarza się ta prawdziwa miłość. Gdzie dwie osoby są w stanie zrobić dla siebie wszystko, bez względu na innych, pokonać wszelkie bariery stojące na drodze do ich szczęścia -bronię.
-Nie prawda. Zawsze jest tak samo. Ktoś kogoś prędzej czy później zdradzi, zrani. Albo pod pretekstem pewnych, błahych przyczyn będą musieli się rozstać, bo się sobą znudzili. To bez sensu.

-Niekiedy odejście jest najlepszą opcją i najlepszym dowodem zakochania- nieumyślnie podnoszę głos.

-Właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Skoro drążysz akurat ten aspekt, to ja uważam właśnie, że osoba, która da odejść komuś kogo rzekomo kocha, to tak naprawdę nigdy nie była zakochana. Zauroczona owszem, ale nie zakochana -powtarza.

-Czyli nawet, kiedy wynikają sytuacje nie do przebrnięcia... A weźmy pod uwagę...chorobę. Śmiertelną. Na przykład. Wtedy co?
-To zupełnie zmienia postać rzeczy. W takim wypadku, to wszystko jest od razu spisane na straty. Uważam, że osoba chora nie powinna dawać nadziei drugiej, a co się z tym wiąże -nie pozwolić się w kimś zakochać. Lepiej się nie zakochiwać, niż później pozostawić ukochanemu na pamiątkę ból, rozpacz i tęsknotę -te słowa wypłynęły z jego ust bez żadnego wahania. Czuję jak szczypią mnie oczy, ale za wszelką cenę walczę z odruchem wybuchnięcia płaczem. Spoglądam w dół, żeby nie zobaczył lśniących tęczówek.
-Czyli ktoś chory nie zasługuje na miłość, bo jego życie może skończyć się w każdej chwili, tak? -mówię drżącym głosem. Rozmowa z Neymarem orzeźwiła mnie w ciągu kilku sekund.
-Może nie nazwałbym tego "nie zasługuje", ale po prostu lepiej zrobić to dla dobra siebie samego i osoby, którą darzy się miłością.

-Czyli co "poradziłbyś" osobie chorej? -pytam.
-Nie wiem. Myślę, że może izolacje od tej drugiej osoby. Nie zrozum mnie źle, to nie jest tak, że uważam iż ta osoba jest gorsza, czy nie zasługuje na szczęście. Chodzi tutaj o cierpienie. Dajmy przykład -ja- nie poradziłbym sobie ze śmiercią ukochanej, to byłoby dla mnie zbyt trudne, a wręcz niemożliwe.
Nie jestem w stanie już nic powiedzieć, ponieważ nie wiem jak moje, i tak już tłumione emocje, zareagowałyby na to. Owszem, wiedziałam, że jego zdanie na temat miłości nie jest wyrażane w samych superlatywach, ale nigdy nie spodziewałabym się, że mógłby powiedzieć coś takiego. Trafił w sam środek mojego już i tak zbolałego serca. Westchnęłam cicho i mrugnęłam kilka razy powiekami, tak by wszelkie oznaki mojej uczuciowości poszły w nieznane. Zacisnęłam usta w wąską linię, by nie dać po sobie czegokolwiek poznać.

-Muszę wracać do akademika -informuję. Kontynuacja tej rozmowy kosztowałaby mnie za wiele i nie wiem ile byłabym w stanie znieść jego gorzkich słów, które poniekąd trafiały we mnie.
-Zostań ze mną -prosi i delikatnie wtula się w miejsce między ramieniem, a obojczykiem. Tak bardzo jakbym chciała odepchnąć go od siebie, tak bardzo nie potrafię tego zrobić. Za bardzo mi na nim zależy.
-Myślę... Że to nie jest najlepszy pomysł... Mam jutro rano zajęcia, poza tym nie wzięłam ze sobą czystych ubrań, czy nawet szczoteczki do zębów -tłumaczę mu.
-Obiecuję, że zawiozę cię rano do pokoju byś się przebrała, a później do collegu. Teraz możesz założyć coś mojego -proponuje, a gdzieś w jego oczach pojawia się iskierka nadziei.
-Darujmy sobie to dziś. Następnym razem zostanę -wysilam się na nieszczery uśmiech, jednak i tak zauważam jak na jego twarzy maluje się grymas, dotarło do niego, że poniósł klęskę i nie dam się namówić.
-Okej, więc chociaż cię odwiozę -wstaje i zabiera kluczyki z wyspy kuchennej, na której je uprzednio położył.
-Dam sobie radę -zapewniam i mimo kolejnych prób przekonania mnie, stawiam na swoim. Mam wrażenie, że chce mnie pocałować na pożegnanie, jednak robię dyskretny unik i wychodzę zostawiając go samego.

***

(Neymar's POV)

Minęły dokładnie trzy dni, odkąd pogodziłem się z Alice, jednak coś w jej zachowaniu nie pozwalało mi myśleć, że wszystko jest dobrze. Unikała mnie od czasu wyjścia z mojego mieszkania. Wysyłała mi tylko zdawkowe odpowiedzi na moje prośby spotkania, do którego i tak nie dochodziło. Nie mam pojęcia dlaczego wciąż mnie odpycha. skoro wyjaśniliśmy sobie już kilka spraw. Tłumaczy się natłokiem zajęć, a co za tym idzie dużą ilością nauki. W collegu także nie udaje mi się jej złapać. Poza tym nie była na wczorajszej lekcji karate. Nie wypisała się, ponieważ pozwoliłem sobie sprawdzić to w sekretariacie. Jej nazwisko nadal widniało na liście osób, uczęszczających na zajęciach dodatkowych ze sztuki walki. W pierwszy dzień przynajmniej odbierała ode mnie telefony. Teraz pozostaje na nie obojętna. Postanowiłem też udać się do akademika, ale nikt w pokoju mi nie otwierał. Nie mam bladego pojęcia co się dzieje. Fakt, że być może po raz kolejny ją czymś zraniłem boli mnie jeszcze bardziej. Jest taka słaba, krucha i delikatna, że nie mogę pozwolić by ode mnie wciąż uciekała. Muszę ją chronić, chcę się nią opiekować i o nią dbać. Jej obsesyjna kontrola nad wszystkim jest trochę męcząca, ale to wszystko umywa się, kiedy w nagrodę dostaję i mogę podziwiać jej cudowny uśmiech i oczy. Jeszcze lepiej jest wtedy, kiedy to ja wywołuje to szczęście. To niweluje tą całą resztę, która mnie w niej wkurza. Zapominam o jej humorkach, nadmiernym zadawaniu pytań i przewrażliwieniu, gdy tylko słyszę jej melodyjny chichot. Pozostaje mi chyba tylko czekać, aż się do mnie odezwie. Cholera! Właściwie to nie mam pojęcia jaką głupotę znów palnąłem, ale zrobiłbym dużo, żeby to cofnąć i jej jakoś wytłumaczyć. Pierwszy dzień był rutynowy, pomyślałem, że naprawdę coś jej wypadło, więc zająłem się własnymi sprawami. Kolejny nie był taki łatwy. Zaczynało mi jej trochę brakować, a dzisiaj? Trzeci dzień, mogę określić najbardziej beznadziejnym. Tęsknię za nią kurewsko, mimo, że te trzy dni to tak krótki okres czasu, to nie zdążyłem się nią należycie nacieszyć po rozstaniu, by opuścić na kolejne dni. Matt zaprosił mnie na ognisko, więc postanowiłem się tam udać, by choć chwilę się niczym nie przejmować. A tak szczerze, to mam wielką nadzieję, że pojawi się tam również Alice, Matt ją lubi więc dlaczego miałby jej nie zaprosić? Mam wielką nadzieję, że tam będzie. Właściwie to idę tam tylko i wyłącznie ze względu na Nią.

 

Zapraszam do komentowania :)

 

Komentarze

nielansuj Kiedy cześć?;D
06/06/2014 15:09:11
nielansuj super i czekam na nastepna!
01/06/2014 13:11:58
pathofsorrow Bardzo fajny :)
Kiedy kolejny ?
25/05/2014 15:12:50
notforeverryone myślę, że pod koniec tygodnia :)
25/05/2014 21:27:12

Junior chmurkovax333 świetne ;)
25/05/2014 17:31:24

Informacje o notforeverryone


Inni zdjęcia: End. surprisemotherfucker;) nacka89cwaMniłchas jako lekarstwo mnilchas:) nacka89cwa1481 akcentovaZ Klusią kagooolloZ Klusią kagooolloJa kagooolloZ myszą:* kagooolloJa kagooollo