W sobotę byłam na 18stce. O losie, duży błąd.
Początkowo myślałam, że mnie nie zaproszono, więc i nie kupiłam żadnej sukienki, niczego. I w porównaniu z innymi dziewczynami wypadałam... Blado. Nie chodzi tyle o dziewczęcy ubiór, o ile o sposób bycia, zachowanie. Nie potrafię być kobieca.
Tańczyć też nie potrafię. Podpierałam ściany zarówno z wyboru, jak i z okoliczności.
1. Wszyscy byli niżsi ode mnie, a głupia wzięłam jeszcze buty na obcasie.
2. Nie chcę i nie lubię tańczyć popularnym stylem: biodro,pupa, biust, zamach włosami. Grrrr. Moje tańce przypominają raczej pełne zabawy wygibasy, które, jak wiadomo: nie są kobiece...
.
Mimo, że gdy patrzę na siebie w domu, w lustrze, czuję, że w skali ładności 1/10 jestem powyżej połowy, to czar pryska gdy wchodzę między ludzi. O! Już nie mówiąc o tym, co się dzieje z moją samooceną gdy zaczynam oglądać wspólne zdjęcia...
.
Przykro mi. Ale to się zmieni. Do moich urodzin pozostało: 75dni. Chcę ten czas wykorzystać jak najlepiej, dlatego zmieniam formę prowadzenia kalendarza: 0/75 : zaznaczać będę, ile dni, spośród tych niewielu, które mi zostały, udało mi się w pełni wykorzystać.
To swego rodzaju wyzwanie. Tak, jak lubię.
.
Nea.
P.S Jakoś krzywo zamazałam twarz, wyglada, jakby miała pół metra