Trzeba spaść na samo dno by móc się od niego odbić.
.
Życie spłatało mi figla, na który nie byłam gotowa. Zmieniłam się.
Najpierw moje podejrzenie choroby. Stres, złe wieści. Ale będzie dobrze.
Teraz biorę bardzo mocne tabletki hormolanle- myślę, że w pewnym stopniu zmiana mojego charakteru to ich zasługa. Nie boję się już wyrażać emocji. Ba! Nawet jakbym chciała, to nie potrafię powstrzymać łez. I to jest takie piękne... Nie zdawałam sobie sprawy jaką ulgę przynosi chociażby szlochanie, nie mówiąc już o wyciu w poduszkę. Płakałam gdy mój kot był chory (egzaltowałam cieprienie dopatrując się jakiegoś powiązania między jego chorobą a moją), płakałam po wypiciu alkoholu, płakałam zarówno na filmie komediowym i na dramacie wojennym, płaczę i teraz. Łzy są jak miód dla mojej duszy. Katharsis.
.
Zmiany, zmiany, zmiany w moim życiu. Wystarczył jeden impuls bym zaczęła walczyć o to, czego pragnę-
-Po pierwsze, zrezygnowałam z siatkówki. Tak! Po ośmiu latach... To zdecydowanie najistotniejszy krok w drodze o lepszą przyszłość. Odcinam się od przeszłości, wkraczam w nowe życie. Może i będę żałować, tęsknić... Ale stojąc w miejscu, nie podejmując żadnych działań, nie wprowadzając w życie żadnych zmian wciąż byłabym tym samym, smutnym człowiekiem, który realizuje się jedynie w snach.
-Po drugie, zweryfikowałam czym jest prawdziwa przyjaźń. W obliczu tragedii nie mogłam liczyć na tak zwaną BFF, przyjaciółkę od serca, "na dobre i na złe" - bo ona była tylko "na dobre". Smuci mnie to, ale dzięki temu poznałam swoją wartość. Ważne jest, by świadomie dobierać sobie towarzystwo. I nie ciągnąć znajomości na siłę, ot tak, z przyzwyczajenia.
.
Mam wrażenie jakby wszechświat mi sprzyjał. Jakby z bezproduktywnej pustki będącej wypadkową braku motywacji i czasu zrodziła się nadzieja. Dziwne, ale jakże spektakularne zjawisko. Dostałam kolejną szansę. I nie mogę jej zmarnować...
Siła, siła, siła. To jest to, czego potrzebuję. Siły umysłu i ciała.
.
Czytam książki, rysuję, gotuję i piekę, dużo śpię, zmieram energię.
Ćwiczę, biegam, tańczę, uczę się, zużywam energię.
Znowu śpię.
Uprościłam swoje życie do granic możliwości, czerpię przyjemność z najdrobniejszych rzeczy i gdyby ktoś mnie dziś zapytał czy jestem szczęśliwa odpowiedziałabym "tak".
.
Nea.
P.S Do moich 18 urodzin pozostało 41 dni. Początkowo myslałam, że poprzez proces odchudzania zmienię zarówno ciało, jak i umysł. Później zdałam sobie sprawę, że o wiele łatwiej jest wymodelować sylwetkę aniżeli poukładać sobie w głowie. Ostatecznie, o jak niespodziewanie, właśnie mentalnie stałam się takim człowiekiem, jakim chciałam być. Pozostało ciało. Ha!
Ale mam 41 dni. Zdążę? Hmm... Myślę, że po raz wtóry warto potwierdzić maksymę że "nie ma rzeczy niemożliwych".
.
Dziś E.CH "Skalpel" i bieganie. Zakwasy... Nadchodzę!
Inni użytkownicy: sahasularahajpanek94amandooojulitkajula144unospinnalex11234adriano3488nalna90vitusoslilly02
Inni zdjęcia: Wolne patusiax395New Hair Right dawsteTo, co zostaje, gdy nie ma nic. comarroTears like a waterfall modernmedival... pils931449 akcentova:) dorcia2700Brak tytułu zwyczajnieszczesliwia1 mktnccPrzepełnienie świąteczne bluebird11