Ubiór ma znaczenie. Zdjęcie z dzisiaj.
.
Mimo, iż w zeszłym tygodniu nie chodziłam do szkoły, dziś zrobiłam sobie "dzień wolny" na własną rękę. Muszę odpocząć.
Wiem, że tym sposobem do poprzednich zaległości dokładam sobie nowych. To żadne rozwiązanie. Ale jedyne, jakie jestem w stanie zastosować. Od zawsze uciekam od problemów, co tylko je potęguje.
.
Trzymam dietę, choć odpuszczam z ćwiczeniami. Dlaczego? Nie wiem. Do życia wkradła mi się rutyna. W czasie wakacji było mi tęskno do błogiej monotonii, teraz mam jej dość. Kiedyś, dla urozmaicenia życia pragnęłam zacząć chodzić na imprezy. I gdy zaczęłam tak robić, to również stało się codziennością. Muszę znaleźć sobie nowe "hobby", pasję, zajęcie.
.
Trudno mi dogodzić. Zawsze chcę więcej, mocniej, bardziej... Nie znoszę kompromisu. Albo coś jest doskonałe, albo w ogóle mnie nie satysfakcjonuje. Czy to jest dobre? Nie wiem: z jednej strony stawiam sobie ambitne cele, dzięki czemu wiem, że osiągnę wiele. Z drugiej zaś życie perfekcjonistki jest o tyle trudne, że nigdy nie jest się z siebie (i innych) zadowolonym. Trudno czerpać radość z drobnych rzeczy mając w głowie wizję bardziej idylliczną.
.
Nea.
.
P.S Wczoraj musiałam załatwić kilka spraw, więc spóźniłam się na trening. Aby nie marnować czasu, postanowiłam się przebrać już w samochodzie. Tata nie mógł mnie odebrać - musiałam wracać pieszo. I co się okazało? Zapomniałam w aucie spodni, tak. Szłam więc późną nocą w eleganckim płaszczu, pod którym miałam jedynie koszulkę z krótkim rękawkiem i spodenki do połowy uda; na nogach buty do gry w siatkówkę.
I wiecie co? Mimo, że poczatkowo czułam się nieswojo, po chwili uznałam, że "dziwność" jest fajna, i (o dziwo), że ubiór wcale nie ma aż takiego znaczenia.
.