Rozdział 33
- Może to jest twoje, życie ale ja nie będę patrzył jak osoba, którą kocham sobie niszczy to życie!- krzyknał a ja ustałam jak wryta. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Patrzyłam się na niego przez chwilę z szeroko otwartymi oczami. Nie mam pojęcia co mam teraz zrobić.
- Tak dobrze słyszałaś, Kocham cię. I to tak mocno, że mnie aż od środka rozpierdala! Nikt nie był, nie jest i nie będzie tak ważny dla mnie jak ty. Nie mogę bez ciebie żyć a te 4 lata bez ciebie to była jakaś katorga, bo nie mogłem cię nawet zobaczyć na żywo a co dopiero przytulić. Myślisz, że to fajne uczucie?Bo dla mnie na pewno nie.- krzyczał cały czas, a w mojej głowie rodził się coraz większy mętlik.- A zresztą, po co się będę tłumaczył może zrozumiesz, albo i nie. Cześć.- ominął mnie i wyszedł z trzaskiem drzwi. Ja opadłam bezsilnie na podłogę i zaczęłam ryczeć. Jak on mógł tak powiedzieć? Myśli, że mi jest łatwo? Nie, bo przecież pan wszystkowiedzący Neymar jest zawsze najbardziej pokrzywdzony a moje uczucia się nieliczą. Posiedzialam tak jeszcze chwilę i usłyszalam, że ktoś otwiera drzwi. Zaraz, przecież na Dawida to jeszcze za wczesnie, więc kto to? Zobaczyłam jak do domu wparowywuje Pique śpiewający "Problem" Ariany Grande. Dobra bądźmy szczerze, śpiewem tego nazwać nie można było, bo to było gorsze od śpiewu mojego świętej pamięci pradziadka pod prysznicem.
- Amelia gdzie jesteś?!- krzyknął Ger. Ale chyba mnie zobaczył bo potem szybko do mnie podbiegł i zaczął przytulać.
- Czekaj niech zgadnę... Pokłóciłaś się z Neymarem! - krzyknął podekscytowany Pique jakby normalnie nakładkę do mopa kupował. A w ogóle skąd on to wie?
- Skąd taki pomysł geniuszu? -spytalam
- Bo wiesz ja cię psychologicznie podszedłem i za dobrze cię znam, a zresztą mijaliśmy się z nim kiedy tu jechaliśmy a on zawsze jak jest wkurzony to nie śpiewa i tańczy w samochodzie, tak więc teraz opowiesz wszystko wujkowi Gerardowi jak ksuędzu na spowiedzi co tu się stało.- powiedział i pomógł mi wstać i wszyscy usadowiliśmy się na kanapie. Opowiedziałam mu całą historię, która zadziała się kilkanaście chwil temu a po ich minach było widać, że ich zatkało.
- Wiesz jako kobieta mogę ci powiedzieć, że to dobrze, że nadal cię kocha i powinniście o tym porozmawiać poważnie i wyjaśnić co jest po między wami a jako mężczyzna muszę ci powiedzieć, że powinienem mu obić ryj, bo nikt nie będzie krzyczał na moją przyjaciółkę oprócz mnie - wypiął pierś jak jakiś superman a potem przytulił. Wow zrobiło mi się dziwnie przyjemnie. On zawsze wydawał się głupszy od mojego palca u nogi ale widzę, że czasem da się z nim na poważnie pogadać.
- Dzięki, że mnie wysłuchałeś. To wiele dla mnie znaczy. A co ci się w ogóle stało, że jesteś taki poważny?
- A wiesz będę ojcem i muszę spoważnieć, bo dzieci potrzebują normalnego ojca - dobra teraz to mnie zatkało. Przecież on już jest ojcem, więc jak nim będzie? Chyba, że ktoś mi się nie pochwalił jeszcze.
- Jak to będziesz? Przecież już jesteś.
- No tak, ale ostatnio znalazłem w naszej łazience test ciążowy i miał dwie kreski a to znaczy, że będzie dzidziuś! - powiedział radosny. Nie no! Dlaczego mi nie powiedziała! Muszę z nią to wyjaśnić, bo może to Gerard się przewidział, albo widział podwójnie, bo czasem tak ma.
- Gerard poczekaj na mnie tu! Ja się lecę ogarnąć i zaraz jedziemy! -nie czekając na odpowiedź wstałam i pobiegłam na górę i poprawiłam włosy bo przebierać się nie zamierzam. Zgarnęłam tylko telefon i zbiegłam na dół. Założyłam vansy i zawołałam żyrafę, która grasowała już w kuchni. Tak Gerard to jest żyrafa i żyrafą pozostanie, przykro mi ale mógł tak nie rosnąć. To coś ma 192 centymetry. Jak ta Shakira do niego tam na górę dosięga? Windą wieżdża? Wyszliśmy z domu, zamknęłam drzwi i po chwili byliśmy już w drodze. Po około 30 minutach byliśmy na miejscu. Weszłam sobie normalnie do środka i szukałam przyjaciółki. W końcu ją znalazłam w pokoju bawiącą się z Sashą i Milanem. Jejku jak te dziecko szybko rośnie to niewiarygodne.
- Elo, co tam robicie?- spytałam z lekkim uśmiechem.
- O hej! W końcu wyszłaś z domu!- Shaki wstała z podłogi i podeszła do mnie następnie przytulajać się.
- Tak wyszłam, cieszmy się i radujmy. Możemy chwilę porozmawiać? - spytalam patrząc się na chłopaków bawiących się klockami. Urocze.
- Jasne, tylko chodź może na dół bo tutaj się bawią chłopcy - wyszłyśmy z pokoju i zeszłyśmy na dół.
- Gerard idź dzieci popilnuj, są u siebie w pokoju - rozkazała a on posłusznie i bez żadnego słowa wstał i poszedł. Ma dziewczyna władzę.
- Dobra walę prosto z mostu. To prawda, że będziecie mieli dziecko? - spytałam patrząc jej prosto w oczy a ona je szeroko otworzyła.
-...