photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 26 LIPCA 2015
Rozdział 30

Siedzieliśmy sobie wszyscy przed salą. Godzina 20:30. Z sali wychodzi lekarz a wszyscy wstają.
- Właśnie przyszły wyniki badań. W wyniku mocnego uderzenia w głowie wytworzył się krwiak, który w każdej chwili może pęknąć. Musimy go usunąć, operacyjnie, więc potrzebna jest zgoda któregoś z bliskich, kto podpisze zgodę na operację.- powiedział lekarz a ja zamarłam. Znowu coś się dzieje. Znowu operacja. Znowu nie wiadomo czy przeżyje. Zaczęłam płakać i się trząść, ale przytulił mnie Leo.
- Dobrze ja podpiszę, chodźmy-dziadek razem z doktorem poszli w stronę gabinetu a my zostaliśmy w ciszy siedząc i nic nie mówiąc. Po 15 minutach wrócił dziadek.
- Operacja będzie dopiero jutro o godzinie 15.Bo wcześniej jest jakaś bardzo skomplikowana operacja i nie mogą wcześniej.- odpowiedział, ale nikt dalej się nie odzywał. Wszyscy siedzieli smutni, nawet Fabregas. To przeze mnie. Mogłam im o tym nie mówić, a teraz siedzieli by pewnie szczęśliwie i imprezowali w jakimś klubie. Ale nie Shakira musiała się wtedy pojawić wtedy i powiedzieć im o wszystkim. Nie to, żebym ją o coś obwiniała, ale po prostu jestem wkurzona. Ta cała sytuacja mnie stresuje. A kiedy ja się się stresuję, to w pewnych przypadkach może być nie ciekawie. Ale i tak jestem im strasznie wdzięczna, że tu są i tyle wytrzymują. Przecież gdyby nie byli prawdziwymi przyjaciółmi to by ich tu nie było.
- Ej! słuchajcie wpadłem na nowy geniastyczno- fenomenalny pomysł! -powiedział Fabregas wstając z kolan Bartry. Nie to wcale nie jest dziwne.
- Mamy uciekać do Australii czy odrazu na Antarktydę?
- Ha ha ha uśmiałem się wiesz. Mówię o tym, żebyśmy poszli coś zjeść do baru, bo pani Sophia ma dzisiaj w promocji kotleta mielonego z surówką i ziemniakami- powiedział podekscytowany
- Jak tyle zjesz to ty będziesz wyglądał jak taki kotlecik więc strzeż się.
- Spokojnie, moja pięknie wyrzeźbiona klata nigdzie się nie wybiera, więc zapraszam na kotleta.
- Ty wiesz, że jakby trener się dowiedział, że sobie takie fast foody jesz to by cię zabił, nie?- spytał Iniesta
- A skąd ty to wiesz?
- Bo jego mina nie wygląda na zbyt szczęśliwą - nagle zobaczyliśmy stojącego za nami wujka Enrique. Już myślałam, że go nie będzie. Przywitaliśmy się wszyscy z nim i zaczeliśmy sobie rozmawiać o stanie taty i coś tam dziwje u nas.
- No Cesc a co do tego twojego kotlecika to raczej nie chciałbyś go zjeść po tym co byś musiał zrobić, żeby go spalić- powiedział wujek.
- Ale ja jestem głodny!- tupnął nogą jak małe dziecko.
- To sobie zjedz sałatkę, albo coś zdrowego.
- Ale ja chcę mojego kotleta!
- Ale nie możesz swojego kotleta, bo masz specjalną dietę - próbowała mu wytłumaczyć Shakira. Ale na marne.
- Chyba jak raz zjem coś nie zdrowego to nic mi się nie stanie, prawda?
- No właśnie stanie się! Zrozum, że nie możesz tego kotleta!
- Ale ja go chcę a on chcę mnie! My jesteśmy już związani umysłowo. My pragniemy siebie!- Czyli chcesz mi powiedzieć, że mnie zdradzasz?! - do akcji wkroczył Pique z oburzeniem. Szykujmy się na spektakl.
- Nie no skąd, że ci się wziął taki pomysł. Przecież ty jesteś moim pączuszkiem i nigdy bym cię nie zdradził. Ten kotlet mnie uwiódł, ale ja mu się nie dałem.
- No właśnie widzę jak mu się nie dałeś!- zaczęli się kłócić i odeszli w stronę automatu dalej wymieniając między sobą zdania na temat "zdrady". To będzie ciężka noc.
Godzina 1:30 w nocy. Niektórzy poszli do domu się przespać a kilka osób zostało i śpi na fotelach. Ja nie mogę spać. Nie chcę mi się, więc siedzę sobie spokojnie oparta o ścianę i wgapiam się w sufit. Po chwili słyszę dźwięk mojego telefonu. O Dawid dzwoni. Jemu to się czasem nudzi, ale żeby dzwonić o tej porze to mu się nie zdarzyło.
- Eldo, jak tam samopoczucie? - spytał
- A jakie ma być? Słabe. Wczoraj się dowiedzieliśmy, że w mózgu wytworzył się krwiak, który w każdej chwili może pęknąć. Dzisiaj będą go operować.
- Wow. To mnie zaskoczyłaś. Słuchaj obiecuję ci, że jak tylko będę miał wiecej wolnego, że biorę pierwszy samolot jaki będzie i do ciebie lecę. Proszę cię bądź silna, ja wierzę, że wszystko będzie dobrze.
- Lubię zaskakiwać. No to przylatuj szybko bo ja tu za tobą tęsknię a poza tym to mam tu parę osób, które chciałyby cię na pewno poznać.
- Jeśli myślimy o tych samych osobach, to też chciałbym ich poznać.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę i się rozłączyłam.Zobaczyłam jak wszyscy śpią więc, postanowiłam, że też spróbuję się zdrzemnąć.Usiadłam na krzesełku obok Bartry i starałam się zasnąć. Po chwili morfeusz zabrał mnie do swojej krainy....

Godzina 10:30. Dzisiaj jest bardzo ważny dzień. Dziś jest operacja. Wszyscy od rana chodzą jak na szpilkach. Wszyscy siedzą w ciszy. Uczucie, które teraz mną rządzi jest nie do opisania. To jakby połączyć strach, stres, zdenerwowanie, odrobinę złości i wiele innych. Nikomu tego nie życzę. Ręce cały czas mi się trzęsą.
- Amelia, ty idź do domu, przebierz się, prześpij się w swoim łóżku, zjedz coś chociaż i przyjdziesz bo się nam tu zamęczysz - powiedział wujek.
- Nie, zostanę tu, nie jestem zmęczona ani głodna, dzięki.
- Ale ty się wykończysz.
- Zostaję tutaj, jasne!- uniosłam się
- Jak wolisz... - odpowiedział i odszedł zrezygnowany. Nie wiem co się ze mną dzieje. To przez ten stres. Za dużo tego wszystkiego już.
- Chodź, usiądź. Uspokuj się, wiemy, że się stresujesz tym wszystkim, ale musisz się opanować, bo to nic nie da. - powiedziała Shakira. Poczułam jak, ktoś zakrywa mi od tyłu oczy. Tak, tylko ta osoba ma takie cudne kwiatowe perfumy.
- Rafa przyjechałaś!- krzyknęłam wtulając się w przyjaciółkę.
- Jak mogłabym nie przyjechać? Tęskniłam potwornie za tobą.
- Ja za tobą też potwornie. Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Wyobrażam sobie.
- Skąd ty się tu w ogóle wzięłaś?
- Ptaszki ćwierkały o tym co się stało twojemu tacie, więc wzięłam pierwszy samolot do Barcelony i tak o to się tu pojawiłam.
- Chyba raczej jeden ptaszek -spojrzałam się na Shaki, która się tylko uśmiechnęła
- Ale chyba dobrze, że ćwierkał, co?
- Nawet bardzo.- usiedliśmy wszyscy i sobie rozmawialiśmy. Nawet nie wiedziałam, kiedy doszła godzina 15. Z sali wywieziono łóżko, na, którym leżał tata. Ja, dziadek, babcia, wujek i reszta odrazu poszliśmy za pielęgniarkami. Na blok operacyjny nie mogliśmy już wejść więc czekaliśmy przed nim.
Godzina 19:30. Z bloku wychodzi lekarz, który operował. Moje nerwy są na skraju wyczerpania. Strasznie się boję tego co usłyszę.
- Przykro mi... Robiliśmy wszystko co w naszej mocy, ale się nie udało... - powiedział i odszedł, a ja odrazu zalałam się łzami. Nie, to nie może być prawda. On nie umarł, on żyje. Oni sobie robią źarty. Jednak po reakcji wszytkich stwierdzam, że to żart. Stałam tam przez chwilę ,ale pod wpływem emocji jakimi mną rządziły po prostu z tamtąd uciekłam. Chciałam być sama. Kirdy byłam prawie przy wyjściu poczułam jak na kogoś wpadłam. Nie zważałam na to i biegłam dalej....

Komentarze

neymarzetes Świetny!!!!!!;****<333
29/07/2015 10:04:57
jestempatrick Piękny :*
27/07/2015 9:53:55
neymarovaa Boski ! <3
26/07/2015 19:51:17
ney21 Fenomenalny ale i wzruszający ;) czekam na next ;)
26/07/2015 16:48:28