Z uśmichem na twarzy, załamując ręce, czekam by ten kolejny dzień się już skończył i by jutro było lepiej, lepiej, dużo lepiej. Pomału tracę cierpliwość. Teraz widać, że poprzestawiały mi się wartości, zalety pomieszały z wadami. Ogólnie spoko, gdyby tylko nie ta dwója z matmy i ogólnie zawalona połowa przedmiotów. Jadę bez hamulców, po całości, nigdy tak nie było, żebym nic z siebie nie dawała. Kiedyś musiał nadejść ten dzień, w którym tupnę nogą i oleję wszystko coraz to widoczniej wyładowywując swoje emocje.
A w piątek wyyyycieeeeeczkaaaa;)<ucieszone trzecie oko>