I znów do Poznania. To az zabawne, ze miejsce ktore bylo domem nagle staje sie niemalże terytorium wroga.. i tylko myśl ze stąd wyjade już w piątek, sobotę, niedzielę pozwala żyć. Kiedy ze wszystkiego co kochalam zostalo tylko bardziej lub mniej bolesne nic, chyba najwyższy czas przestać pierdolic się w tańcu i odejść na stałe. Z kazdym wyjazdem i powrotem to miejsce juz coraz mniej jest domem, i może najlepiej zeby przestało byc nim wcale. Nie jest dobrze znow wszystko i wszystkich stracić, jest tak zle ze mam ochotę wydrapac sobie oczy, by ból fizyczny zabił ten na dnie mojej popieprzonej duszy.. ale wiem ze to już nie przejdzie i trzeba żyć dalej, mimo ze nie mam zielonego pojęcia jak to dokladnie zrobić.